Część radnych po tym zdarzeniu stwierdziła, że radny Janusz L. od kilku dni przekazywał wyraźne sygnały, z których wynikało, że coś może się wydarzyć.
Nieoficjalnie mówi się o problemach rodzinnych oraz w pracy. Już dzień po sesji, burmistrz Nysy Jolanta Barska odwiedziła siedzibę spółki Ekom, w której pracuje radny i zarządziła kontrolę.
Radny mieszka w Domaszkowicach, gdzie funkcjonuje Regionalne Centrum Gospodarki Odpadami.
- Rozmawiałam z radnym bezpośrednio po tym zdarzeniu, ale przy takiej dawce emocji trudno na podstawie tej rozmowy wyciągać konkretne wnioski. Sprawdzamy czy warunki pracy na sortowni odpadów są zgodne z przepisami prawa pracy i co sprawiało, że radny odczuwał wywierane na niego naciski i przez kogo. Najwięcej w tej sprawie może powiedzieć sam radny kiedy zakończy leczenie – komentuje burmistrz Jolanta Barska.
- Prowadzimy w tej chwili szerokie czynności sprawdzające dotyczące wydarzeń na ostatniej sesji Rady Miejskiej. Musimy rozpoznać wszelkie okoliczności i przebieg samego zdarzenia. Dopiero po tym, w zależności od zebranego materiału, zostaną podjęte decyzje o dalszych ewentualnych działaniach policji - mówi st. sierż. Grzegorz Sługocki z nyskiej komendy. - Do nas nie docierały dotąd żadne niepokojące sygnały wskazujące, że do takiej sytuacji może dojść.