Taką sielsko – anielsko krainą jest właśnie Łyskie Księstwo Stawów i Pagórków. Żadna mamusia z tatusiem nie uśmierciła tu swoją Madzię, Szymonka, Jasia czy Elę. Nikt z byłych i obecnych miejscowych polityków nie powiesił się, ani nawet nie postrzelił. Nie ma ustawek kiboli i demolowania stadionów. Tylko jeden samolot w ostatnim półwieczu spadł na tę ziemię. Katastrof kolejowych też nie ma i nie było, chociaż niegdyś liczne pociągi mknęły przez księstwo aż w pięciu kierunkach. Dlatego tutejsza ludzkość w spokoju może zajmować się kupiectwem, uprawą działek, rybołówstwem, urzędniczeniem, studiowaniem i bezrobociem, zaś czas wolny spędzać na festynach, koncertach i pielgrzymkach do bardziej lub mniej świętych miejsc. Wiadomo jednak, iż taka beztroska rozleniwia naród, co z kolei przyczynia się do społecznego zgnuśnienia. Temu niepożądanemu zjawisku starają się ,na szczęście, zapobiec łyscy żurnaliści. „Dzwon Łyski” od lat straszy ludzkość wizją zbliżającej się zagłady Łysy spowodowanej nieudacznictwem jej władców. Do niedawna mieszkańcy stolicy księstwa z zainteresowaniem śledzili medialną wojnę toczoną między kniaziem Wisłockim a pseudoredaktorem Prawdowolskim. Ponieważ jednak obaj dżentelmeni od lat używają w tej wojnie tej samej broni, powtarzając w kółko wzajemne oskarżenia oraz inwektywy, konflikt ten stał się już nie śmieszny, lecz po prostu nudny. Być może pewne ożywienie w sianiu niezgody wniesie niebawem nowopowstałe Radio R. Co prawda właściciel tego radia zapewnia, iż będzie to rozgłośnia niezależna (od kogo ?) i apolityczna, ale zapewnienia te traktować należy tak samo jak twierdzenie, że żaba ma sierść albo, że artystka Doda jest dziewicą.
Te niezbyt skuteczne metody siania niepokoju przez lokalnych gazeciarzy, postanowiła udoskonalić grupa obywatelstwa nawołując mieszkańców Łysy do udziału w referendum przeciw despotycznym (zdaniem referendarzy) rządom merowej Julity Karczewskiej. Inicjatorzy tego rokoszu zarzucają Julicie pięć poważnych złych uczynków. Jako lokalni patrioci, czujemy się w obowiązku dopisać do tej listy win, dodatkowe pięć grzechów Karczewskiej. A mianowicie: - merowa sprawiła, że piłkarze Poloneza spadli z ligi; - niepodważalna winą Karczewskiej jest to, że ryby w rzece i jeziorze kiepsko biorą; - oczywisty jest brak działań merostwa w zapobieganiu zanieczyszczania ptasimi odchodami miejskich parków; - przejawem niedopuszczalnej arogancji Julity była jej absencja na Balu Mistrzów Sportu; - Karczewska jawnie szykanuje łyskie niezależne media i tutejszych biznesmenów, w ten sposób, że m.in. nie zamieszcza ogłoszeń w „Dzwonie…” i „Łysie 48” oraz, że zabroniła podwładnym spożywania słodyczy z firmy „Jacuś”. W zanadrzu mamy jeszcze kilka, równie ważkich, argumentów na to, że Karczewska musi odejść. Jej miejsce może zająć tylko jedna osobistość. Kto to zacz ? – Wszyscy, zwłaszcza czytelnicy „Dzwona…”, wiedzą.
Księstwo to nie tylko jego stolica. W innych miejscowościach tej krainy też dzieje się wiele dobrego. Na przykład władze Głośnochodów postanowiły kontynuować tradycję i umiłowanie Lechitów do upamiętniania wszelakich klęsk narodowych. W tym celu w centrum tego, sąsiadującego z Czechicją, grodu ma powstać obelisk poświęcony klęsce futbolowej, poniesionej przez plemię piastowskie w boju z Czechitami we Wrocławiu. W Wydmuszkowie natomiast kończą się przygotowania do tradycyjnego Lata Flory. Finałem tej imprezy ma być konkurs na uplecenie najładniejszego wieńca z polnych kwiatów, który ozdobi skronie mera tego grodu – Jonasza Furmanowskiego. Wspomnieć też należy o kolejnej edycji łyskiego Festiwalu Ognistej Wody, który nad jeziorem organizuje szef tego akwenu Miłosław Macho. Do tej imprezy pewne krytyczne zastrzeżenia na łamach gazetki „Łysa 48” wniósł pseudoredaktor Maciej Prawdowolski. No, ale pismacy zawsze szukają dziury w całym i mącą gdzie tylko się da, czego przykładem jest chociażby niniejszy tekst.