Tak jest właśnie tego roku w Łyskim Księstwie Stawów i Pagórków, w którym ten piękny miesiąc rozpoczął się głodówką, kilkorga zacnych obywateli. Ten strajk głodowy tani i zdrowy, był słusznym protestem przeciw rządowemu projektowi ograniczenia nauki historii w lechickich szkołach wszystkich szczebli. Trudno nie przyznać racji protestującym, lecz forma tego protestu jest co najmniej niepoważna. Ba, spycha podmiot sporu na drugi plan, kosztem wątpliwej sławy głodujących. Głodówka jest zamachem na własne zdrowie, a może i życie. Taki zamach jest grzechem. I chyba dlatego głodujących odwiedzili duchowni, aby wyperswadować im ten grzeszny uczynek. Inna sprawa, że wszystkie głodówki są nieszkodliwymi dla ich uczestników spektaklami, mającymi na celu promocję protestujących, a nie spełnienie ich szczytnych nieraz postulatów. A tak w ogóle to głodówki są odnową biologiczną organizmu.
Prawdziwy stres, i to długotrwały, przeżywają rzesze tegorocznych maturzystów oraz ich rodzice. Od zdania matury zależy m.in. przyjęcie na studia, których ukończenie gwarantowało ongiś w miarę dobry byt. Teraz jest nieco inaczej. Bardziej opłaci się zdobyć zawód spawacza, frezera, murarza albo operatora sprzętu ciężkiego niż magisterium w obojętnie jakiej dziedzinie wiedzy. Dlatego nie ma co się zbytnio przejmować maturalnymi egzaminami. Chociaż magister na zmywaku w którymś z zachodnich krajów, lub magister układający towar w jednym z rodzimych supermarketów – brzmi dumnie. Inny powód do stresów ma czwórka lokalnych polityków. Dwóch parlamentarzystów (jeden grodzki, drugi kasztelański) z niecierpliwością i obawą oczekują na wynik swych odwołań od decyzji długopolskiego wojewody, pozbawiających ich mandatów parlamentarnych. Obaj cieszą się poparciem swych parlamentarnych kolegów i mają nadzieję, że nadal będą mogli sprawować swe urzędy. Oczywiście dla dobra wyborców. Nerwowe nastroje udzieliły się także merowej Łysy i merowi Pakietowa. Judycie Karczewskiej prokuratoria pragnie uchylić uniewinniający ją wyrok sądowy. A Bonifacy Zaczajowski z Pakietowa czeka na koniec procesu wytoczonego mu ongiś przez rywala politycznego i wroga osobistego, za rzekome naruszenie dóbr osobistych.
Natomiast jednego z szarych obywateli Łysy w głęboką depresję wprowadził tutejszy stróż prawa, czyli policjant. A było to tak: Pewien znajomy zestresowanego obywatela prosił go o pożyczenie auta, a gdy spotkał się z odmową wyrwał mu kluczyki od tego pojazdu i oddalił się w nieznanym kierunku. Poszkodowany czym prędzej udał się na policję zgłosić ten wredny uczynek i prosząc aby pan władza odebrał niegodziwcowi nieszczęsne kluczyki. Podał przy tym dokładne „namiary” sprawcy. Pan policjant spisał co należy i spokojnie oświadczył: - Wartość zabranego mienia jest niewielka i dlatego nie mogę spełnić pańskiej prośby. Zresztą posiada pan drugi komplet kluczyków i może spokojnie korzystać ze swego auta. Dogadajcie się między sobą – doradził. – Przecież nie będę całą dobę pilnował auta – odparł poszkodowany. – A co się stanie jeśli ten mój nieszczęsny znajomek, który za kołnierz nie wylewa, spowoduje wypadek drogowy ? – zapytał. – To wtedy natychmiast podejmiemy stosowne, energiczne działania – odparł funkcjonariusz. Od tego czasu rodzina pechowego obywatela pełni całodobowe dyżury przy zaparkowanym przed ich domem autem, zaś sam poszkodowany, nie wiadomo dlaczego, przestał darzyć sympatią łyskich detektywów. Tyle o lokalnych stresogennych majowych wydarzeniach. Druga połowa maja będzie radośniejsza, choćby dlatego, że obchodzone będą Imieniny Miasta, obfitujące w przeróżne atrakcje. Tak się jednak składa, że zupełnie nowa formuła tych uroczystości, już teraz powoduje stresogenne nastroje wśród organizatorów tegorocznych Dni Łysy.