Podobno trzej panowie z Paranienormalnych znaleźli się w Nysie zupełnie przypadkowo, a za każdym razem gdy przez nią przejeżdżali zastanawiali się dlaczego tu jeszcze nie grali. Ponoć nasza publiczność słynie ze swej wyjątkowości – jako jedyni nie dajemy owacji na stojąco – żartowali kabareciarze.
Nie był to jednak sztywny program jaki zapewne odgrywany jest w każdym mieście na trasie, ponieważ Paranienormalni „odrobili lekcje” i byli niezwykle przygotowani jeśli chodzi o historie i perypetie z życia Nysy.
- Kamikaze ze mnie, co ja robię po zmroku na Baligrodzkiej – grzmiał staruszek w tle skeczu „Jacek Balcerzak”. Panowie poruszyli nawet kwestie McDonalda w Nysie czy też obwodnicy, a według ich planów zniknął most Bema, bo w końcu – jak mostu nie będzie to i korków nie będzie – mówili. Pewnym zmianom poddana ma też podobno zostać ulica Zjednoczenia, na której postawili sieć ekskluzywnych butików.
Motywem przewodnim była telewizja, a dokładniej pogoń za sensacją, a także jej górnolotność, co pokazali w numerze Samobójcy. Nie zabrakło też legendarnej Mariolki czy Skarpet na dotarcie. Na koniec bis, którego podobno w ogóle nie mieli w planie i na, który zupełnie się nie przygotowali, ale spontanicznie odegrali skecz Kontrolowanego napadu. Ostatecznie owacja na stojąco była, a kolejny kabaret już w kwietniu – tym razem Neonówka.