Groty Lascaux w tkaninie, czyli 8 gobelinów inspirowanych paleolitycznymi malowidłami odnalezionymi w grotach Lascaux w Akwitanii w 1940 roku. Skały, a na nich wizerunki zwierząt sprzed tysięcy lat. Już od progu oczywistym staje się, że to spotkanie ze sztuką doskonałą – prosta forma, bogactwo barw, mięsista struktura, duży format. Wykonane zdecydowaną ręką, odważnie i bezkompromisowo, w zabytkowych murach tworzą autentyczną, a zarazem nieco bajkową atmosferę. Pochłaniają widza i przenoszą w inny wymiar.
Wizerunki znane z plakatów, książek i programów popularnonaukowych w wełnianym tworzywie nabierają świeżości. Plastyczka pozostała jednak wierna pierwowzorom, w gobelinach „po prostu” i „aż” odtwarza zapisaną na skałach historię ludzkości.
- Starałam się nie interpretować, tylko powtórzyć. To jest pewnego rodzaju dokument, to jest posługiwanie się wzorcem, bardzo dawnym, bardzo interesującym, bo przecież ten rysunek jest dopracowany i perfekcyjny, ta linia… któryś z artystów powiedział, że te groty to jest najpiękniejsza galeria świata - mówiła Pani Maria. Dlatego ostrożnie popuściła wodze wyobraźni - Te skały są moje absolutnie, to wyobrażenie uzupełniające - dodaje.
Otwarta, ciepła, zwyczajna kobieta z niezwyczajnym talentem i pasją. Taka jest w rozmowach po zakończeniu części oficjalnej.
- Lubię wernisaże, bo mam kontakt z widzem - mówiła Pachucka.
W kameralnej atmosferze toczy dyskusje, odpowiada na pytania o sztukę i życie.
Maria Gostylla-Pachucka uprawia rysunek, malarstwo akwarelowe i tkactwo. Określana jest mianem artystki wszechstronnej, ale sama o sobie żartobliwie mówi: W tej chwili jestem emerytką. Robi to, co naprawdę kocha i czerpie z tego ogromną przyjemność. Wybór pasji podyktowało jej życie.
- Zawsze, od dziecka dziergałam coś na drutach. Skończyłam malarstwo u profesora Gepperta, całe sześć lat studiów akademii wrocławskiej, ale potem miałam dwoje małych dzieci… A farby to są zapachy, to jest brudzenie rąk. Koleżanka, Ewa Maria Poradowska-Werszler, która w tej chwili prowadzi galerię na Jatkach we Wrocławiu założyła grupę tkacka, a ja wstąpiłam do tej grupy i od tego czasu zafascynowała mnie tkanina. To właściwie jest malowanie wełną - opowiada.
Tkanie jest pasją czasochłonną, niezwykle wymagającą, dlatego proces tworzenia Groty Lascaux w tkaninie naznaczony jest wątpliwościami.
- Był moment pewnego niezadowolenia, że być może nie będzie takiego efektu. Praca nad tkaniną jest trochę jak modlitwa - zwierza się Pani Maria.
To mnisza, benedyktyńska dłubanina, przy której artystce pomaga umiejętności malarskie – dokładnie wykonany rysunek-model pozwala nie pogubić proporcji. Również nie bez znaczenia jest muzyczne wykształcenie, które zaowocowało sprawnością manualną.
We Francji zakochała się jeszcze podczas stanu wojennego, kiedy to skorzystała z zaproszenia zaprzyjaźnionej, częstochowskiej grupy artystów związanej z miastem Perpignan i wybrała się na 10dniowy plener. Nie jako plastyk, ale tłumacz. Właśnie wtedy zwiedziła groty.
Rozemocjonowało mnie to tak bardzo, że przyjechałam do Polski i postanowiłam zrobić taką kolekcję, żeby pokazać Polakom, to , czego nawet wszyscy Francuzi nie znają - wspomina.
Zaczęło się od Poznania, potem o gobeliny upomniał się Kraków, aż wreszcie przyszedł czas także na Nysę.
Bastion św. Jadwigi gości tylko część prac z cyklu, pozostałych 19 podziwianych jest w Muzeum Tkactwa Dolnośląskiego w Kamiennej Górze. Groty Lascaux w tkaninie pozostaną w Nysie do końca marca.