Kabaret w składzie przystojnych: Michała Wójcika, Marcina Wójcika oraz Waldemara Wilkołka, czyli fenomenalni Ani Mru Mru, w sobotni wieczór wystąpili w Nysie z najnowszym programem Czerń czy biel. Tytułowa czerń, symbol zła, zwykła nadchodzić po trudnej nocy, biel natomiast – dobro, bywa doskonałym tłem do tłumaczenia zawiłości natury wszelakiej metodą czarno na białym . I o tym właśnie są najświeższe skecze Tria.
Jako że poczucia humoru Ani Mru Mru reklamować nie trzeba, do zakupu biletów zachęcać również, sala widowiskowa była pełna widzów, dobrego żartu i śmiechu. Trzech Wspaniałych polskiej sceny kabaretowej zapewniło Nysie odrobinę golizny ( w roli takowej brzuch Marcina Wójcika), kapkę przekleństw (stara prawda mówi, że „ku…wa” zawsze działa ), trochę śpiewu i pokaz skomplikowanych układów choreograficznych, w sumie niemal dwie godziny dobrej zabawy. Doprecyzowując: Indiańskie rytmy, Żona i Lokomotywa były wstępem do tego, co najlepsze. Rozważań o wyższości czerni nad bielą, tudzież na odwrót. Były i gratisy, bowiem bilety publiczność wymienić mogła na nagrania programu w wersji rozszerzonej. Bilety Narodowego Banku Polskiego, gwoli jasności. Ale warto, bo na płycie (przynajmniej tak twierdzi Kabaret Ani Mru Mru, oprócz gagów znanych wielbicielom ich talentu, znalazły się także te nigdy wcześniej nie prezentowane, jakby było mało – w doborowym towarzystwie kolegów po fachu).
Podczas występu Ani Mru Mru publiczność obowiązywały pewne obostrzenia. I tak o ile bezwzględny zakaz kamerownia, nakaz fotografowana i oklaskiwania przeszły już do kanonu zasad współistnienia widowni z artystami, to przyzwolenia na okrzyki „dawaj, dawaj!”, co bardziej niepoprawne politycznie „dooopa!”, w wersji opcjonalnej „niezła dooopa!”, nieco zaskoczyły mieszkańców Nysy, przede wszystkim jednak po prostu rozbawiły. Nie pierwszy i nie ostatni raz zresztą. Do radosnej atmosfery przyczynił się Wojciech z Nysy, który na potrzeby odegrania trzyosobowym składem czteroosobowego skeczu dobrowolnie dołączył do ekipy Ani Mru Mru i wystąpił w roli inżyniera Janka. Jego partia zapewne już niebawem dostępna na You Tube – innym śmiałkom ku przestrodze na przyszłość . Tymczasem polecamy materiał Wojciecha Jastrzębskiego. Wieczór zakończył się bisem, na który Ani Mru Mru byli doskonale przygotowani. Obowiązkowo zasłużonych (czytaj: publiczność) obdarowano kwieciem (jak domniemywał Michał Wójcik, do złudzenia przypominającym sałatkę), a nawet nieprzyzwoitymi ucałowaniami na pożegnanie.