Należy się radować niezmiernie, bowiem nadchodzą lepsze czasy, wobec których smutnawa jesień i nadchodząca po niej nie zima, to przysłowiowy pryszcz na ponętnym biuście Dody lub innej celebrytki. Ludzkość księstwa głęboko wierzy, że tak będzie. Dlatego głosowała metodą na chybił – trafił, czyli z zamkniętym oczami stawiała krzyżyki na kartach wyborczych przy nazwisku kandydata na którego trafił długopis, albo który wcześniej wygrał wyliczankę „entliczek, pętliczek czerwony guziczek”. Metoda ta była z wszech miar uzasadniona, gdyż każdy przyszły poseł i senator za pośrednictwem mediów obrazkowych, pisanych i radiowych oraz w czasie przedwyborczych spotkań zapewniał lud, iż jak zagłosują na niego, to w kraju będzie świetnie albo i jeszcze lepiej. A niezależnym i obiektywnym mediom należy bardziej wierzyć niż własnej żonie, czy mężowi. Co prawda nieliczni sceptycy i malkontenci twierdzili, że wszyscy kandydaci stroją sobie z elektoratu żarty, a nawet wpuszczają go w maliny, to poglądy te, oczarowana informacjami medialnymi zdecydowana część narodu słusznie puszczała mimo uszu.
W Łyskim Księstwie pierwszym zwiastunem lepszych czasów był nieudany zamach stanu w merostwie Łysy. Nie udał się on spiskowcom, którzy pragnęli zdetronizować prezesa grodzkiego parlamentu Ferdynanda Skalniaka. Mimo tej porażki przywódca rokoszan Marko Smagły nie stracił dobrego humoru i wyraził przekonanie, iż dzięki zamachowi prezes Skalniak będzie pokorniejszy, to znaczy zapraszał opozycjonistów na wszelakie wycieczki oraz inne imprezy organizowane przez rządzącą grodem koalicję. Nadzieja ta jest uzasadniona, choćby dlatego, że ostatnio koalicja parlamentu grodzkiego została kadrowo i liczebnie osłabiona, przez pożegnanie się z nią niektórych przedstawicieli lewicji. Kolejnym symptomem lepszych czasów jest modernizacja grodzkiego Centrum Handlowego, zwanego niegdyś targowiskiem. Wbrew oporowi niektórych kupców, miłośników tradycji, czyli siermiężności, modernizacja ta dobiega szczęśliwego końca. A tak w ogóle, to Łysa powoli przekształca się w ponad regionalny ośrodek handlowy. Świadczą o tym trzy place targowe i rosnące jak grzyby po deszczu supermarkety. Szkoda tylko, że sprzedających jest więcej niż kupujących.
Jubileusz dziesięciolecia istnienia świętowała łyska Akademia Umiejętności Wszelakich. Liczni przybyli na tą uroczystość absolwenci tej uczelni z rozczuleniem wspominali swe studenckie czasy i wiedzę w jaką zostali w murach tej uczelni wyposażeni. Dziwi tylko to, że jak wynika z ich relacji, niewielu pracuje w zawodzie zdobytym w AUW. Jest to jednak powszechny problem ogólnokrajowy. Ze źródeł prawie dobrze poinformowanych dowiedzieliśmy się, iż piętnastolecie łyskiej akademii ma być uczczone nadaniem jej imienia kniazia Jeremiego Wisłockiego. Pomysł to przedni, bowiem kniaziowi należy się taki splendor jak, nie przymierzając psu micha. Nie wiadomo tylko, czy słynący ze skromności kniaź wyrazi na to zgodę. Jeśli nie, to drugim kandydatem na patrona szkoły jest Zdobysław Bas – Zapiewajło, równie zasłużona dla łyskiej nauki osobistość.
Nigdy jednak nie jest idealnie. Także i w tej optymistycznej relacji odnotować należy rzecz przykrą. Głównie dla łyskich panów. Otóż wśród męskiej części ludu łyskiego znalazło się dwóch renegatów, zdrajców swojej płci. Ci odszczepieńcy zorganizowali kurs samoobrony dla kobiet. Wiadomo, iż absolwentki tego kursu, które do tej pory werbalnie nękały swych mężów, narzeczonych, braci i konkubentów, teraz będą mogły stosować wobec nich różne wyuczone chwyty, a zwłaszcza chwyty poniżej pasa. Bójcie się zatem dżentelmeni, bo nadchodzące lepsze czasy mogą być dla was nie takie dobrze wam tak.