- Jesteśmy po tych zawodach po prostu załamani. Choć po raz kolejny stanąłem na 3-im miejscu podium w klasyfikacji grupy N, to jednak zostałem zdyskwalifikowany. W trakcie wyścigów mieliśmy drobne problemy z ciśnieniem paliwa, ale na finałowe podjazdy udało się usunąć usterkę i wrócić do walki. Do miejscowych kierowców Alesa Precka i Dushana Borkovica nie miałem szans, ale udało się stanąć na podium - relacjonuje Dytko.
Jak zawsze po zawodach samochody zostały poddane badaniom kontrolnym i niestety komisarz techniczny zakwestionował grubość stabilizatora w Lancerze nyskiego kierowcy. Sytuacja jest o tyle kontrowersyjna, iż nowe przepisy, które zaczęły obowiązywać w kwietniu tego roku, teoretycznie wykluczają stosowanie niektórych dodatkowo homologowanych elementów w wyścigach, a dopuszczają możliwość ich stosowania jedynie w rajdach. W poprzednich latach specyfikacje rajdowe i wyścigowe były identyczne. Przepis jest jednak na tyle nieprecyzyjny, że nie zastosowano go w Mistrzostwach Polski.
- Kilka tygodni temu, po dyskwalifikacji mojego konkurenta Borkovica na zawodach w Czechach, za identyczny element (rajdowy stabilizator), mój zespół za pośrednictwem Polskiego Związku Motorowego wystąpił z prośbą o oficjalną interpretacje nowych przepisów i otrzymał pod koniec czerwca odpowiedz z FIA. Wynikało z niej, iż dozwolone jest używanie homologowanych do rajdów elementów zarówno w rajdach jak i wyścigach. Niestety, słoweńscy komisarze nie zgodzili się z tą interpretacją i zdecydowali się wykluczyć mnie oraz innego chorwackiego kierowcę Mitsubishi z tych zawodów. Na pewno mój zespół będzie się jeszcze odwoływał od tej decyzji do FIA, ponieważ nie zgadzamy się z taką interpretacją - mówi Paweł Dytko.
Jeżeli jednak wykluczenie naszego kierowcy zostanie podtrzymane, straci on szanse na medalowe miejsce na koniec sezonu w klasyfikacji generalnej. Pozostanie jedynie medal tylko w grupie N. Następne, ostatnie już zawody zostaną rozegrane 18 września w Chorwacji na półwyspie Istria.