W Dniach Twierdzy Nysa wzięli udział żołnierze z Polski, Czech, Niemiec, Austrii, Litwy oraz pierwszy raz kawalerzyści z Belgii i Francji. Na polu bitwy widoczny był dowódca wojsk francuskich, który kierował szturmem na fortyfikacje pruskie. Inscenizację komentowali Remigiusz Kamiński oraz Krzysztof Dobrowolski.
- Nysa to duże i piękne miasto, które jak na niecałe 50tyś. mieszkańców jest bardzo rozwinięte, jego infrastruktura i architektura. Dzisiejsze widowisko było po prostu super. U nas też są takie rekonstrukcje, jak np. bitwa krymska - mówił po inscenizacji Andre, żołnierz z Ukrainy, który w Nysie gościł pierwszy raz.
Wszystko przebiegało według zaplanowanego scenariusza. Widzowie mogli zobaczyć walkę piechoty i kawalerii. Nie zabrakło efektów specjalnych, ognia, dymu i fajerwerków. W inscenizacji na przedpolu Fortu II wzięło udział 410 żołnierzy i markietanek oraz 42 kawalerzystów. Na polu bitwy zagrzmiało 21 dział oraz prowadzono ostrzał z 260 karabinów. Historycznie, wojska napoleońskie w 1807 r. aż 114 dni oblegały Nysę nieustannie ją ostrzeliwując ciężką artylerią. Po tym wydarzeniu w mieście ocalało tylko pięć domów. Dopiero brak odsieczy z amunicją i żywnością zmusił Nysę do kapitulacji. Pamiątką tego oblężenia jest żeliwna kula w Domu Wagi Miejskiej.
- Wrażenia wspaniałe, z wielką przyjemnością zawsze uczestniczymy z Panem marszałkiem Sebestą w tych inscenizacjach. Przepiękna atmosfera, jak widać duża frekwencja, a to jest istotne bo przede wszystkim takie imprezy robi się dla publiczności. My jesteśmy zauroczeni i na pewno w latach następnych będziemy wspierać tą imprezę - dzielił się wrażeniami przewodniczący sejmiku województwa Bogusław Wierdak.
Po zakończeniu walk, była jeszcze prezentacja regimentów biorących udział w inscenizacji przed lożą, na której zasiedli burmistrz Jolanta Barska oraz zaproszeni goście. Wśród nich byli m.in.: senator Norbert Krajczy oraz marszałek województwa, Józef Sebesta, który spodziewał się takiego przebiegu bitwy.
- Trochę historii znam i wiedziałem, że po 3 miesiącach francuzi wejdą do twierdzy - mówił Józef Sebesta.
- Jest to kolejna bitwa, w której uczestniczę. Widać, że chyba poza 2007 rokiem, kiedy było 200-lecie bitwy to dzisiejsza inscenizacja była chyba największa. Ilość ludzi, Nysan ogromna. Myślę, że to jest coś, co warto co roku kontynuować, bo to przypomina, że tutaj się działy ważne rzeczy historyczne, a miasto i powiat nyski powinien się promować przez tradycję, kulturę i oczywiście turystykę - dodaje marszałek.
Nyska inscenizacja fascynuje nie tylko widzów, ale także samych żołnierzy biorących w niej udział.
- Rekonstrukcja jest coraz lepsza, niemal idealna bo udało się spełnić wszystkie aspekty pod względem widowiskowości no i bezpieczeństwa, a to jest bardzo ważne. Bierzemy także udział w innych rekonstrukcjach w Polsce i w europie. Muszę powiedzieć, że bitwy w Polsce, na Dolnym Śląsku są ciekawsze niż w Niemczech, w Saksonii, np. Bitwa Lipska, która jest wiodąca, to nie ma tylu uczestników, ilu my dzisiaj mieliśmy, a kawalerii to już tym bardziej. Tu są koledzy z Lipska i jak pojedziemy do nich w październiku, to z przyjemnością będzie można podkreślić, że to oni nas podziwiają, natomiast sami troszeczkę spuścili z tonu - opowiada Bogusław Paty, porucznik strzelców z Sobótki.
Po bitwie, w Forcie II zorganizowano natomiast część artystyczno-kulturalną. Można było posłuchać muzyki, posilić się tradycyjnym jadłem, obejrzeć wystawy albo zwiedzić obiekt forteczny. Wcześniej, do południa blisko 450 uczestników Dni Twierdzy Nysa zaprezentowało się publiczności na nyskim rynku. Mieszkańcy oraz przybyli do Nysy goście mogli podziwiać regimenty z 7 krajów, prezentujących się w pięknych mundurach.
Przed godziną 11.00 rozpoczęli marsz z Rynku Solnego, by potem przejść w ulicę Celną, aż na nyski rynek, gdzie zgromadziła się licznie publiczność. Oficerowie regimentów złożyli meldunek burmistrz Jolancie Barskiej. Potem Burmistrz Nysy podziękowała miłośnikom wojskowości za udział w Dniach Twierdzy Nysa, nawiązała również do historii wydarzenia. Na zakończenie była salwa honorowa. Na nyskim rynku słychać było komendy oficerów w kilku językach europejskich.
Uwagę publiczności zwrócił także oficer z owczarkiem niemieckim, który mimo huku od wystrzałów, nie uciekł z rynku. Były także markietanki oraz dzieci zaangażowane do wojskowego rzemiosła. Po zakończeniu parady wojskowej wielu mieszkańców i turystów mogło zrobić pamiątkowe zdjęcia z żołnierzami, którzy zgromadzili się wokół nyskiej bazyliki, skarbca i kawiarni na rynku. A na kolejną bitwę zapraszamy już za rok.