Chyba dzięki pielgrzymkom pobożnych łysian do różnych miejsc świętych, a przede wszystkim dzięki przykładnemu życiu prowadzonemu od zawsze przez mieszkańców Księstwa. Ba, latoś nad Jeziorem Łyskim kilkanaście tysięcy tutejszego i z ościennych krain narodu było świadkami wręcz cudownego pogodzenia dwóch żywiołów: ognia i wody. Dokonał tego niezwykłego wyczynu naczelny zarządca łyskich wód i igrzyskowych placów Miłosław Macho, zwany odtąd Pogromcą Żywiołów.
Ledwie miejscowa i przyjezdna ludzkość ochłonęła z zachwytu po tym cudzie, a już Księstwo obiegła sensacyjna wieść głosząca, iż kniaź Jeremi Wisłocki zaproponował najważniejszemu łyskiemu politykowi i naczelnemu uzdrowicielowi Dagobertowi Krajewskiemu, iż chętnie zostanie szefem jego komitetu wyborczego. Podobno oferta ta oszołomiła Dagoberta, tak bardzo, że schronił się wśród włościan rywalizujących w starożytnych igrzyskach żniwiarzy o Złotą Kosę. Nie dziwimy się temu przerażeniu, bowiem wytrawny polityk Krajewski dobrze pamiętał porażkę wyborczą kandydata na mera Łysy Zdobysława Bas Zapiewajły, którego mocno lansował w mediach i wszędzie indziej kniaź Jeremi. Po prostu propozycję tę potraktował jako przysłowiowy „pocałunek śmierci”. Co prawda nie wiadomo ile w tej sensacji politycznej jest prawdy, lecz faktem jest, że ostatnio obraz stolicy Księstwa jest malowany przez „Dzwon Łyski” nieco jaśniejszymi barwami. Chociaż nadal Łysa przedstawiana jest w tym organie prasowym jako miasto skazane na rychłą zagładę, a sprawczynią tego nieszczęścia będzie wyłącznie i osobiście merowa Julita Karczewska, to jednak ostatnio jakby ta apokaliptyczna przyszłość grodu i jego mieszkańców była mniej eksponowana. Czyżby zostały stępione pióra żurnalistów „Dzwona…”? A może oni zafundowali sobie wakacje w czasie których m.in. świętują odejście na emeryturę bohatera wielu swych publikacji – wicemera Roberta Palisandera, któremu zresztą na pożegnanie ofiarowali laurkę – nekrolog o treści odwzorowanej z listów gończych i aktów oskarżenia. Może też kniaź doszedł do wniosku, że szkoda mitrężyć czas na lokalne wojenki i swą niespożytą energię skierował na walkę z niesprawiedliwym wymiarem sprawiedliwości. Trzymamy kciuki za jego zwycięstwo w tej słusznej sprawie.
Najwięcej radości przysporzył jednak ludzkości Księstwa Honorowy Obywatel Łysy, czempion siatkarski Bartek, który na oczach całego kraju i zagranicy demolował siatkarskich rywali Lechicji w Lidze Światowej. Jeden Bartek lepiej promuje Łysę niż liczny zastęp speców od marketingu.
Radosny czas letniej kanikuły przyćmiony został nieco ostatnią decyzją egzekutywy Pomostu Odnowy, która to zobowiązała zdjąć z murów miast zdobiące je niewątpliwie bilbordy z wizerunkami kandydatów na posłów i senatorów. Wielka szkoda, gdyż konterfekty trzech łyskich mężów stanu umieszczone w śródmieściu przyciągały oczy i radowały rzesze tubylców. Teraz pozostało im, a głównie obywatelom płci męskiej nieskromne zerkanie na obnażone pępki młodych łysianek i tatuaże zdobiące ich kształtne powłoki cielesne. Niebawem jednak przyjdą chłody i ponętne widoki skąpo odzianych dziewic zostaną zakryte przeróżną konfekcją. Wówczas będzie znowu można podziwiać urodę i mądrość kandydatów do najwyższej władzy w naszym pięknym kraju.