Autorzy donosów słyną ze skromności i podpisują swe utwory: "Życzliwy", "Obywatel", "Parafianin" lub "Prawdziwy, Sprawiedliwy Polak". Na temat tej delatorskiej twórczości rodaków napisano już wiele, dlatego nie ma co tutaj rozwodzić się na nią. Warto natomiast podać kilka przykładów pisemnych skarg i protestów adresowanych do władców Łyskiego Księstwa Stawów i Pagórków, autorami których są mieszkańcy księstwa. Utwory te są zawsze podpisane przez jednego, a często kilkunastu skarżących się, bądź protestujących.
"Jestem młodym, czterdziestoletnim zaledwie, poetą i wnoszę do Pani Merowej oficjalną skargę na stronnicze i szachrajskie machlojki jury oceniające piosenki o Łysie. Napisałem przepiękną pieśń o naszym mieście, a to wredne jury nie tylko nie przyznało mi nagrody, lecz normalnie wykpiło. Na dowód swych racji przytaczam fragment tej pieśni: „Rano, wieczór i w południe, zawsze w Łysie jest przecudnie, Oj dana, dana! Kocham wszystkie władze miasta. Pani burmistrz – git niewiasta. Kocham starostę łyskiego oraz pana Wisłockiego. Cza, cza, cza ! A kto Łysy nie szanuje nie nas w d… pocałuje. Ole !” – Mam nadzieję, że pani doceni walory tej pieśni i uchyli niesprawiedliwy werdykt tych jurorów. Z bożej łaski, zresztą. Z poważaniem Cezary Pegaz – poeta ludowy."
Lawinę protestów, ale i słów poparcia wywołał projekt zamknięcia Rynku dla ruchu kołowego. – Jak można pozbawiać nas ludzi starszych dojazdu do naszych domostw. Zezwalanie na powstawanie w Rynku kolejnych ogródków piwnych, to działanie propagujące alkoholizm wśród naszej młodzieży – napisało w swym proteście 49 lokatorów mieszkań w Rynku. – Brawo merostwo !. Nareszcie spaliny nie będą niszczyć nasze zdrowie, a auta zakłócać domowy mir – wsparło projekt władz grodzkich również 49 mieszkańców Rynku.
Wiele emocji wśród łysian wywołują bracia mniejsi, czyli psy, koty i ptactwo. – Pora uśpić bezpańskie psy i koty oraz wytruć zanieczyszczające łyskie parki i ulice gawrony i gołębie. Nie chcemy żyć w obsranym mieście – protestowali w swej petycji esteci i higieniści – Najwyższa pora aby władze zaczęły dokarmiać i opiekować się biednymi zwierzątkami i ptaszkami. Są one naturalną ozdobą naszego miasta – domagali się miłośnicy zwierząt.
- Może w końcu kasztelan i merowa zajmą się pozyskaniem inwestorów, którzy zbudują jakąś fabrykę zatrudniającą liczną rzeszę bezrobotnych – mobilizowali władze energicznych działań klienci miejscowego Biura Pracy. – Zdecydowanie protestujemy przeciw zbudowaniu w okolicy naszego osiedla jakiegoś zakładu. Mamy prawo do ciszy i czystego powietrza. Jeśli ten pisemny protest nie zostanie uwzględniony, rozpoczniemy blokadę terenu budowy – grozili właściciele skromnych chatek na obrzeżach miasta.
Z początkiem sezonu kąpielowego działacze Towarzystwa Wodowstręt zaapelowali do kasztelana o wydanie zakazu kąpieli w jeziorach, rzekach, basenach i stawach księstwa. – Dość topielców w księstwie ! – zwięźle uzasadnili swój wniosek.
Te oraz wiele innych skarg, protestów i wniosków musi każdego dnia wnikliwie rozpatrywać rzesza urzędników grodzkich i kasztelańskich. Czynią to bez entuzjazmu, wiedząc, iż każda podjęta decyzja będzie zła, bowiem jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził. A gdyby w latach czterdziestych ubiegłego wieku tak gorliwie nie zwalczano analfabetyzmu, to każda władza miałaby mniej pracy i zdecydowanie więcej spokoju.