W jednych koszarach spełniali obywatelski obowiązek, czyli „wojo”. Świadkowali sobie na własnych ślubach. Jednym słowem była to przyjaźń na śmierć i życie, albo jak kto woli, do grobowej deski. Ci którzy znali obu dżentelmenów nadziwić się mogli tej przyjaźni, bowiem każdy z nich był odmiennego charakteru i w dodatku posiadał odmienne przekonania, z przeproszeniem, polityczne. Wiktor był hurra optymistą, zaś Jeremiasz najczarniejszym czarnowidzem i wzorcem lechickiego malkontenctwa. W życiu tak już jednak jest, że przeciwieństwa przyciągają się wzajemnie, a nawet, jak w przypadku obu panów, mogą być fundamentem wiecznej przyjaźni.
W ten styczniowy czwartek zgodnie z wieloletnią tradycją obaj kumple spotkali się w jednym z łysko-czechickim pubie, który sprytnie omijał z kagańcową antynikotynową ustawę i umożliwiał swej klienteli ćmienie papierosów do oporu, czyli do nabycia raka płuc wraz z licznymi chorobami układu krążenia. - Oj, czarno widzę przyszłość naszego księstwa, a Łysy w szczególności – zaczął rozmowę Jeremiasz, sięgając po kufel, ciemnej, oczywiście Holby. – Łysa zakorkowana, drogi dziurawe, rzeka lada dzień nas zaleje, merowa i jej świta nieudolna, bezrobocie wzrasta, a w dodatku piłkarze Poloneza przegrywają z wiochami. Żyć się nie chce, a będzie jeszcze gorzej – dodał, kojąc swój smutek łykiem piwa. - Nie narzekaj, bo rzeczywistość jest całkiem inna. Łyskie korki na ulicach to mały Pikuś w porównaniu z innymi miastami. Jeszcze trochę, a będzie obwodnica i trzeci most.
Groźba powodzi jest od lat straszakiem. Kończy się budowa kolejnego ronda. Budynki odnowione. A to, że naszym księstwie, jako jedynym w kraju, wybrano po raz drugi tych samych włodarzy dobitnie świadczy o tym, iż naród ma pełne zaufanie do władzy i docenia jej osiągnięcia. No, bezrobocie faktycznie jest trochę za duże, ale za to przemysł nie zatruwa nam powietrza – odparował Wiktor, smakując złocisty napój chmielowy. – Twój optymizm jest karykaturą nadziei. Ty nawet na cmentarzu zamiast krzyży widzisz tylko kwiaty. To, ze ciemny naród ponownie wybrał do rządzenia tych samych ludzi, tylko źle świadczy o tym narodzie.
Dobrze, że nie dożyjemy tej zagłady księstwa – Jeremiasz ponuro skomentował wywody Wiktora. – Acha, i jeszcze łyski Rynek będzie sprzedany Niemcom albo Ruskim – dodał. – Jeśli głównym zmartwieniem łysian jest Rynek, to świadczy, że prawdziwych trosk oni nie mają. Naczytałeś się „Dzwona” i stąd twój pesymizm. Kolejna rozbudowa naszej kliniki też chyba ci się nie podoba ? – spytał Wiktor. – Wielka to sztuka za nasze pieniądze wybudować nowy oddział. Na którym zresztą będą się leczyli tylko kolesie i znajomi prominentów. A od „Dzwona” się odczep. To jedyna gazeta pisząca najprawdziwszą prawdę – odpowiedział nieco zdenerwowany Jeremiasz. – Jesteś człowiekiem, który dwojga złego wybiera obydwa. A propos „Dzwona”, to zacytuję tylko ludowe przysłowie:” Kto sam siebie chwali tego piorun spali”. Wiesz, że też czytam ten tygodnik i nawet niektóre wywody kniazia bardzo mi się podobają. Trzeba być obiektywnym, kolego, a nie tylko wiecznym zgorzkniałym krytykantem. Znam wiele ludzi, którzy zazdroszczą nam życia w tak pięknie położonej, wśród gór i wód krainie.
Nie bądź pesymistą, bo posądzą cię, iż nienawidzisz ludzi dlatego, że są tacy wredni jak ty. A przecież to nieprawda – Wiktor przyjacielsko klepnął Jeremiasza po plecach. – Dopijmy piwo i przejedźmy się autobusami po mieście. Przekonasz się, że jest fajnie. A przy okazji skorzystamy z przywileju darmowych przejazdów, który z uwagi na wiek posiadamy, a rzadko z niego korzystamy – zaproponował Wiktor. – No, dobra. Chociaż jest to niebezpieczne. Nie mam pewności, czy te nasze autobusy są sprawne, czy po drodze się nie zepsują lub ich kierowcy nie spowodują groźnego wypadku – zgodził się Jeremiasz, nie omieszkując przedstawić swych wątpliwości.