Stare studenckie powiedzenie mówi, że nie poznasz życia akademickiego jeśli nie zamieszkasz w akademiku. W związku z tym udajemy się do domu studenckiego przy ul. Kościuszki. Jest godz. 11 i kiedy poinformowaliśmy kierownika akademiku Adama Czarnołęskiego co nas tu sprowadza, po prostu nas wyśmiał.
- O tej godzinie to oni śpią albo są na zajęciach, tu trzeba przyjść najwcześniej o 19 – mówi on uśmiechając się tajemniczo, a na pytanie czy mają problem z „waletami” od razu odpowiada. – Myśmy ten problem rozwiązali, jeśli ktoś spoza akademika chce zostać na noc płaci 10 zł i u nas skończyło się nocne wchodzenie po rynnach, czy piorunochronach. Problem zniknął i wszyscy są zadowoleni.
Akademik wieczorem
Zgodnie ze wskazówkami jesteśmy ok. 19. Gdy pytamy od jakiego pokoju najlepiej zacząć, wszyscy zgodnie wskazują na nr 121. Pukamy, wchodzimy, w pokoju jest trzech młodych mężczyzn, ale tylko jeden z nich jest prawowitym mieszkańcem, dwóch przyszło w gości. Warunki są doskonałe. Pokój jest trzyosobowy z łazienką, kolorowe ściany. Cisza, spokój, czysto i schludnie. Studenci we wspaniałych nastrojach, koło komputera stoi kilka puszek piwa.
- Ja jestem na IV roku dietetyki i świetnie mi się w Nysie studiuje – mówi Łukasz z Garwolina. – Na studiowanie w Nysie namówił mnie kolega i nie żałuję choć do domu mam 400 km, świetna kadra, wysoki poziom, ale jak na wszystkich uczelniach, dużo zastrzeżeń mają wszyscy do pań z dziekanatu, ważniejsze od Pana Boga.
- Nysa choć nie jest wielkim miastem ma wystarczająco atrakcji, by tu się nie nudzić – wtrąca Krzysiek, który zrobił w Nysie licencjat z angielskiego i kontynuuje studia we Wrocławiu. Przyszedł w odwiedziny, bo ciągnie go do starych kupli.
- Jedni wybierają Geometrię, inni Tevere bądź Kazamaty, jeszcze inni świetny klub Fabrykę – podtrzymuje temat rozrywki 23-letni Artur wymieniając nyskie lokale, które wybierają studenci.
Chłopcy oprowadzają nas po akademiku, wchodzimy za nimi do dziewczyn. W pokoju jest jedna studentka.
- Koleżanki są jeszcze na uczelni, a bez nich nie udzielam żadnych wywiadów – mówi gospodyni pokoju, a ton jej głosu powoduje, że wycofujemy się natychmiast.
W kuchni kwitnie życie towarzyskie
Studencka kuchnia jest wspólna, dobrze wyposażona, jest czysto, schludnie i przyjemnie. W kuchni krzątają się trzy studentki.
- Żadnych zdjęć, bo jesteśmy nie pomalowane i nie tak ubrane – krzyczą prawie zgodnym chórem na widok aparatu, ale są do nas przychylnie nastawione. Po chwili wiemy dlaczego tak istotny był dla nich makijaż, otóż wszystkie są studentkami kosmetologii.
- Wszystkie jesteśmy zadowolone ze studiowania w Nysie – mówi Ania z Buska Zdroju. – Kiedy wybieraliśmy tą uczelnię to najważniejsze było to, że jest to szkoła państwowa, no i oczywiście oferowała pożądany kierunek studiowania.
- Teraz też wiemy, że Nysa to świetne miasto i jak ktoś chce to nie ma szans tu się nudzić – dodaje Basia z Gostynia. – Życie w akademiku dopełnia wszystkiego, a jedyne co w mieście uważam za negatywne to dużo tu pijaków, którzy nagabują o pieniądze na dalsze picie.
Koleżanki zgodnie przytakują. Cały czas przez kuchnię przewijają się mieszkańcy akademika. Okazuje się, ze kuchnia jest miejscem nie tylko przyrządzania przez nich posiłków, ale też centrum wymiany wszelkich informacji. Opuszczając studencka noclegownię razem z nami wychodzi spora grupa młodzieży, która wyrusza do swoich ulubionych lokali.