Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

„Złodzieje” z Solidarności cz. 3.

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Akcja wyprowadzenia 80 milionów z kont dolnośląskiej Solidarności nie zakończyła się z chwilą zdeponowania pieniędzy u kardynała. Gdy walizy z pieniędzmi leżały już bezpieczne w skrytce między arcybiskupią łazienką i gabinetem, Józef Pinior i Władysław Frasyniuk zaczęli planować dalsze posunięcia.

Uczestnicy akcji nie byli pewni co wie Służba Bezpieczeństwa. – W oknie naprzeciwko wejścia do mojej rezydencji, dzień i noc siedziała kobieta, która fotografowała każdą wchodzącą osobę – wspomina kardynał Henryk Gulbinowicz.

– W pierwszym okresie nie mogliśmy uruchomić pieniędzy, bo „czerwony” wiedział gdzie mogą być ukryte. Zanim dogadaliśmy technikę wybierania ich, minęły miesiące – wspomina Frasyniuk – Zresztą na początku nie było takiej potrzeby. Dziś pieniądz jest najważniejszym elementem godności i pozycji człowieka, wtedy one nie miały znaczenia. Spotykałem kobiety mówiące „Władek ja cię nawet pod spódnica przechowam i żadna odsiadka mi nie straszna” – a warto dodać, że za ukrywanie groziło wówczas od 3 do nawet 15 lat więzienia.

Szybko zaczęła napływać zagraniczna pomoc. – Gdy pytali czego nam potrzeba, prosiliśmy o maszyny poligraficzne, wtedy byli zdziwieni spodziewali się prośby o broń, czy rakiety – relacjonuje Frasyniuk.

Ostatecznie ustalono, że pieniądze mogą pobierać tylko osoby z pisemnym pełnomocnictwem Frasyniuka bądź Piniora. Pierwsze fundusze wypłacono jednak dopiero w kwietniu, gdy milion powędrował na pomoc zwolnionym z pracy robotnikom w Świdniku. Później również małopolska oraz podbeskidzka Solidarność korzystała z pomocy Wrocławia.

Nagonka

Wkrótce okazało się, że 3 grudnia był ostatnim możliwym momentem na przeprowadzenie akcji. W dziesięć dni później uczestnicy akcji ukrywali się w szpitalu przy pl. 1 maja (obecny Jana Pawła). – Kiedy słuchaliśmy dekretu o stanie wojennym, Piotr Bednarz skrupulatnie notował kto na ile pójdzie do więzienia. Śmialiśmy się, że i tak na końcu będzie że „za zdradę ojczyzny i organizowanie strajków kara śmierci”, co zresztą generał ogłosił. Zapytałem wtedy: „no to Józek ile ty w końcu wybrałeś?”. Odpowiedział, że 80 baniek, szczęka mi opadła i mówię „ja pier… to my mamy 90 milionów” – na co z kolei zdziwił się Józek, bo widać nie wiedział wcześniejszych dziesięciu – wspomina początek stanu wojennego Frasyniuk.

Zaskoczona była też SB, gdy odkryła, że na zablokowanym koncie brakuje sporej sumy. W sylwestrowym wydaniu „Gazety Robotniczej” pojawiła się pierwsza wzmianka o „kradzieży”. W kolejnych dniach rozpoczęła się nagonka, której pierwszą ofiarą stał się odwołany 11 stycznia dyrektor banku Jerzy Aulich. Nie pomogło trzydziestoletnie doświadczenie w NBP. Władza spotrzebowała kozła ofiarnego. Utratę dochodów dyrektor przypłacił zdrowiem – zmarł przedwcześnie w 1992 roku.

„Gazeta Robotnicza” grzmiała z pierwszej strony: „gdzie się podziało 80 mln?” i przez dwa tygodnie publikowała ustalenia śledczych oraz listy gończe. Do akcji przyłączył się też Dziennik Telewizyjny. Nagonka przynosiła jednak często skutki odmienne od założonych. Pinior wspomina jak na początku stycznia ukrywał się w jednym mieszkaniu z Barbarą Labudą i Władysławem Frasyniukiem – Basia włączyła Dziennik, a tu dwie trzecie informacji o nas. Wtedy dotarło do nas, jaki numer im zrobiliśmy i zaczęliśmy się z Władkiem tarzać po dywanie z radości.

Pinior wspomina też jak po wyjściu z więzienia spotkał sąsiada, sympatyka stanu wojennego – Powiedział mi, że może by i uwierzył w oskarżenia, ale gdy zobaczył w Dzienniku, rzekomo w mojej lodówce, butelkę koniaku wiedział, że to jest prowokacja. Stwierdził, „przecież Pinior wie jak powinno się przechowywać koniak”.

Frasyniuk z Piniorem przyznają jednak, że w niektórych osobach nadal pozostało przekonanie, że ukradli pieniądze i powraca ono przy okazji wyborów i spotkań ze starszym pokoleniem.

Dla pana przestępca, dla mnie darczyńca

– Pieniądze były bezpieczne do czasu, aż ktoś by się złamał na przesłuchaniu, to dało by argument by postawić kardynała pod ścianą. Władza nie atakowała Kościoła, byłem jednak przygotowany na przeniesienie gotówki w przypadku gdyby taki atak nastąpił – opowiada Pinior.

– Kardynał, to człowiek pamiętający czasy stalinowskie i pochodzący ze wschodu. Wśród najważniejszych hierarchów był jedynym tak mocno zaangażowanym i doradzającym. Był bardzo nieufny. Pamiętam gdy przyszedł do niego po pieniądze Dolek Juzwenko, z którym się osobiście znał. Kardynał udał jednak, że nie ma o niczym pojęcia – wspomina rolę abp. Gulbinowicza Frasyniuk. Kardynał wykazał też przebiegłość gdy SB zaczęło go nękać w sprawie pokwitowania na zdeponowane u niego 10 milionów. Kazał napisać Frasyniukowi pismo, w którym ten poprosił o przekazanie funduszy na Dom Pomocy Społecznej. Dzięki temu posunięciu, na pytania jak może kryć przestępców mógł odpowiedzieć milicjantowi „dla pana to może przestępca, dla mnie darczyńca”. Za pomoc udzieloną opozycjonistom spalono mu później samochód, a w akcji uczestniczył m.in. Grzegorz Piotrowski, późniejszy morderca ks. Popiełuszki.

Hierarcha odegrał też znaczącą rolę w obronie funduszy przez inflacją. – Złotówka wciąż traciła na wartości, a ksiądz przecież musi mieć sumienie – wspomina kardynał – Zacząłem więc pytać znajomych ekonomistów, co robić? Jeden poradził, aby pieniądze wymienić na coś, co na wartości nie straci. Pytam: „złoto?” na co on: „zielone!” Dzięki tej wymianie, kiedy później szef wrocławskiego SB pytał mnie: „co kardynał wie o tych milionach”, zgodnie z prawdą, bo przecież ksiądz nie kłamie, mogłem odpowiedzieć, że żadnych milionów nie mam. Ot, cud się stał i w zieleń się zamieniły.

Dzięki tym zabiegom, w których najprawdopodobniej uczestniczył Bank Watykański oraz skrupulatnej księgowości prowadzonej przez Piniora, na pierwszym zjeździe Solidarności w 1990 roku opozycjoniści przekazali Związkowi jeszcze 55 tysięcy dolarów. Przy tamtejszym kursie wymiany oznaczało to, że nominalnie pieniądze się rozmnożyły. Choć z wykorzystania pieniędzy Pinior otrzymał absolutorium, do dziś wielu ma do niego pretensje. – To potwierdzenie moich słów, gdy śmiałem się z wyliczającego nam kary Bednarza. Powiedziałem wtedy, że gdy kiedyś wygramy, to powieszą nas szybciej niż Jaruzelskiego, bo 10 zł się nie będzie zgadzało – podsumowuje Frasyniuk.

Pułkownik i Marszałek

Nagonka w mediach paradoksalnie pomogła opozycjonistom po zatrzymaniu, gdy ci trafili do cel z więźniami kryminalnymi. – W trakcie przesłuchania mówiono mi, że nie jestem żadnym więźniem politycznym tylko zwykłym kryminalistą. Postawiono mi zarzut z art. 201, czyli zagarnięcia mienia o znacznej wartości. Oznaczało to, że nie miałbym prawa do żadnej amnestii dla politycznych– wspomina Pinior. – Jednak gdy wszedłem do celi z głośników puszczano akurat Dziennik, w którym mówiono o akcji 80 milionów. Wtedy recydywista, z którym mnie umieszczono w celi powiedział: „u mnie startujesz od pułkownika”. Był to wtedy stopień w hierarchii więziennej odpowiadający wyrokowi 25 lat więzienia. Na drugi dzień wszyscy kryminaliści stali przede mną na baczność.

Podobne wspomnienia ma Władysław Frasyniuk. – Gdy wszedłem „pod celę” usłyszałem, ze po tym co zrobiłem jestem królem aresztu. Później gdy chciałem zrobić sobie tatuaż zapytałem co powinienem wytatuować. Po kilku dniach przyszła odpowiedź, że skoro Jaruzelski może być generałem, ja spokojnie mogę sobie zrobić marszałka. Taki stopień dostawało się za zabicie kogoś w więzieniu.

Nie wszyscy jednak tak dobrze znieśli więzienie. – Byłem prawnikiem i miałem świadomość jakie prawa mi przyslugują, ale co miał zrobić Piotr Bednarz, robotnik bez wykształcenia prawniczego? Doprowadzono go w więzieniu w Barczewie do próby samobójczej. Usłyszałem potem od prof. Jana Nielubowicza z Warszawy, który go uratował, że gdyby przywieziono go godzinę później, to by nie przeżył – wspomina Pinior. Bednarz poważnie odchorował tamte wydarzenia i w rezultacie jako jedyny z czwórki biorącej udział w akcji, nie dożył do dnia dzisiejszego – zmarł w ubiegłym roku.

Duchy przeszłości

W maju 1984, w rok po aresztowaniu Pinior usłyszał wyrok. – Nie złamano mnie w więzieniu na Rakowieckiej i musiano się wycofać z art. 201 i skazano mnie jedynie na 4 lata za działalność związkową. W lipcu wyszedłem z racji amnestii, ale już w sierpniu skazano mnie z Frasyniukiem na dwa miesiące aresztu, bo pojechaliśmy razem złożyć kwiaty pod tablice na Grabiszyńską. Tak wyglądało moje życie aż do 1989. Wciąż mnie zamykano i wypuszczano – relacjonuje Pinior.

Wobec Józefa Piniora opracowano także dodatkową represję w postaci procesu cywilnego. Wykorzystując, że po stanie wojennym prawa własności przeszły na OPZZ, zażądano od Piniora zwrotu osiemdziesięciu milionów. – To była niewiarygodnie skuteczna i celna represja, która dotknęła zwłaszcza moją żonę i najstarszego syna. Jeszcze po 1989 roku przychodził do mnie komornik i spisywał cały mój dobytek. Nie mogłem mieć samochodu, ani nawet kolorowego telewizora – wspomina opozycjonista.

Peerelowskie zarzuty przetrwały dłużej niż autorytarne państwo. Gdy w 1992 roku z powodu wyroku uniemożliwiono Piniorowi objęcie stanowiska na Uniwersytecie Wrocławskim rozpoczął się w kraju spór. Za bohaterem dolnośląskiej Solidarności murem stanął Jan Nowak Jeziorański, ale także Jerzy Urban, który w „Nie” wyśmiewał absurd postępowania nowych władz. Ostateczny finał sprawy miał miejsce 13 lipca 1992 roku gdy w pismem ówczesnego Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego Zbigniewa Dyki uniewinniono Józefa Piniora od stawianych mu zarzutów, argumentując, że „historia potwierdziła jego społecznie korzystną działalność”

CZYTAJ POPRZEDNIE ODCINKI

"Złodzieje" z Solidarności cz.2

"Złodzieje" z Solidarności cz.1


Wojciech Sitarz



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 19 kwietnia 2024
Imieniny
Alfa, Leonii, Tytusa

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl