Przewodnik ten powinien jak najszybciej ukazać się w broszurowym wydaniu rozprowadzonym po wszystkich biurach podróży w kraju i zagranicą. Nie każde bowiem miasto tak pieczołowicie troszczy się o zabytki po PRL-u. Taki skansen słusznie minionej epoki z pewnością przyciągnie do Łysy tłumy turystów. Wiadomo – Lechita kocha martyrologię i należną czcią otacza wszelakie narodowe klęski. Wredność PRL jest w Łysie niestety – zdaniem „..Dzwona” – kontynuowana przez prawie wszystkich włodarzy grodu w wolnej Polsce. Prawie, gdyż jedynym chlubnym wyjątkiem w tym gronie nieudaczników był, niestety krótko panujący, kniaź Jeremi Wisłocki. Na szczęście już niebawem ta nieudolność w rządzeniu grodem odejdzie w siną dal. Tak przynajmniej głosi projekt programu wyborczego kniaziowej bezpartyjnej partii Unia Łyskich Patriotów. Nawet najzacieklejszy wróg kniazia i jego drużyny nie może podważyć słuszności ekonomicznych założeń tego programu. Głównie zaś twierdzenia, że w Łysie potrzeba zakładów produkcyjnych, a nie marketów i galerii. Święta racja. Szkopuł jest tylko w tym jak zrealizować ten pomysł. Należy domniemywać, iż autorzy tego ponownego uprzemysłowienia Łysy znają metody wprowadzenia go w czyn. Na razie jednak ich nie zdradzają z obawy przed polityczną konkurencją. A także z powodu z braku miejsca w opublikowanym dokumencie, w którym wiele treści poświęcono krytyce obecnych władz Łysy. Należy jednak wierzyć, iż późną jesienią tego roku rozpocznie się w Łysie złoty okres prosperity. Warunkiem tego jest aby władzę przejęli ludzie z UŁP, którzy posiadają rzadką umiejętność zamieniania porażek w sukcesy. Najnowszym przykładem tych niepoślednich zdolności był wywiad z pupilkiem kniazia, Pawłem Kumotrem, w którym Paweł klęskę referendalną ogłosił triumfem.
Oczekiwanie na nadejście lepszych czasów mieszkańcy stolicy Księstwa Stawów i Pagórków skracali sobie obserwując harce łyskich żaków, czyli juwenalia. Studencka młódź starała się jak mogła rozweselić nie tylko siebie, ale też większość społeczności miasta, czyli emerytów. Udało jej się to średnio. Innego rodzaju atrakcję zafundowali łysianom chłopcy z centralnej krajowej bezpieki. Była to promieniotwórczo- terrorystyczna rozrywka, dla ludzi o silnych nerwach. Ci dzielni wywiadowcy odkryli, że w mieszkaniu jednego z obywateli Łysy przechowywany jest uran. Stateczny lokator tego mieszkania, zdaniem bezpieczniaków, mógł z tego uranu zbudować bombę atomową, albo jeszcze coś gorszego. Kiedy okazało się, iż rzekomo promieniotwórcze kamyczki może sobie pozbierać każdy kolekcjoner minerałów, stróże państwowego bezpieczeństwa wyłgali się zacytowaniem powiedzenia o dmuchaniu na zimne. Może i mieli rację. Rację – chociaż nieco kontrowersyjną – ma też mer Wydmuszkowa, który promuje donosicielstwo. W trosce o jezioro, a dokładnie o jego wały, mer Jonasz Fuirmanowski pragnie nagrodzić każdego, kto doniesie na automobilistów parkujących swe pojazdy na wałach jeziora. Pomysł mera przyniósł już pożądane efekty i za obiecanego „patyka” złotówek, kilku delatorów wskazało niszczycieli wałów. Zdaje się, iż żyjemy w kraju w którym denuncjacje są nie tylko miłym zajęciem wielu ludzi, ale tez cnotą obywatelską.