W niedzielny poranek postanowiliśmy zwiedzić część nyskich akwenów w poszukiwaniu amatorów wędkowania. Nie trzeba było długo czekać. Pierwszych wędkarzy spotkaliśmy już na stawie Sekuta. Wśród nich jest pan Marian, mieszkaniec Nysy. – Tutaj na tym stawiku nie nastawiam się na wielkie łowy – mówi nam. –To przede wszystkim wyciszenie, relaks i kontakt z naturą.
Wyruszamy dalej, sprawdzając teren przyległy do rzeki Nysy. Tu już spotykamy większe grupy, całe rodziny przyjeżdżają samochodami i rozkładają obozowiska. Mężczyźni zasiadają z wędziskami na brzegu oddając się wędkowaniu, a reszta familii rozkłada grille, koce i turystyczne krzesełka. Czekają na to, co nadającego się na ruszt wyłowi tym razem głowa rodziny. Z kolei na wale jeziora spotkać można wielu przyjezdnych wędkarzy. – Ja przyjechałem spod Wałbrzycha – mówi pan Zygmunt. – Macie wspaniałe jezioro i jeśli tylko mam więcej czasu, to ładuję sprzęt do malucha i jadę tu, nieraz na całe noce. – A ja jestem z Górnego Śląska – opowiada pan Ludwik, emerytowany górnik. – Na razie jest sezon na leszcza i płocie, ale jak od 1 czerwca można będzie wyprawić się na szczupaka i sandacza, to w jezioro ruszą łodzie, a to kocham najbardziej.
Można też na muchę
Jedyną górską rzeką w województwie opolskim jest Biała Głuchołaska. Nysa ma to szczęście, że leży tuż przy niej. Wędkarstwo muchowe uprawiane na górskich wodach różni się bardzo od tego zwykłego, nie tylko strojem, ale i aktywnością wędkarza. Dowiadujemy się tego od Prezesa Klubu Wędkarstwa Muchowego „Alexandra” Adama Litwina. - Obecnie w perełce naszego regionu (tak pan Adam nazywa Białkę, przyp. red.) można łowić pstrąga potokowego i przyjeżdżają do nas „muchowcy” z całego kraju – wskazuje. - Już za 2 miesiące będzie można zaczaić się na lipienia.
Z relacji Adama Litwina wiemy, że członkowie koła przede wszystkim poświęcają swój czas i wysiłek na zarybianie rzeki i utrzymanie jej w całkowitej czystości. Dopiero potem można czerpać przyjemność z łowienia, choć i tak większość zdobyczy jest puszczana z powrotem do wody.
Ciemna strona wędkowania
Wśród wędkarzy jest wielu traktujących to zajęcie z wielką pasją, ale równocześnie mających ogromny szacunek do przyrody. Dbają o nią w miejscach gdzie łowią, starając się jak najmniej ingerować w środowisko. Jest też niestety spora grupa, która miejsce nad wodą traktuje gorzej niż swoją własność. Butelki, puszki po piwie i konserwach, pety, foliowe torby i woreczki, to wszystko dowodzi o ich obecności na brzegach akwenów. Trafiliśmy na takie miejsca nad jeziorem niedaleko ujścia Białki. Serce się kraje na widok tego, co fale jeziora wyrzucają na brzeg w spadku po wędkarzach, którzy nota bene z dobrodziejstwa wody korzystają.