W każde poniedziałkowe i środowe popołudnie można ich spotkać na sali gimnastycznej Zespołu Szkół Technicznych przy ul. Chopina. Zajęcia rozpoczynają się o godz. 17, ale już dużo wcześniej spotykamy tam kilka kobiet w sportowych strojach. Na razie rozgrzewają się, prowadzą luźne pogawędki i niecierpliwie czekają na swoją guru - Ewę Machnio, która jedzie do nich z Lewina Brzeskiego.
W końcu wchodzi – uśmiechnięta, energiczna i pełna wigoru. To dzięki niej, prawie 150 kobiet w Nysie w wieku od 13 do 86 lat prowadzi aktywne życie i pozbywa się niezdrowych nawyków. Pani Ewa z ochotą opowiada nam o swojej życiowej pasji. - W Nysie jesteśmy już 9 lat, natomiast w Brzegu, gdzie w pozostałe dni tygodnia prowadzę takie grupy, w tym roku obchodziliśmy 10-lecie – mówi.
Wykorzystać każdą chwilę
Przygotowując się w kantorku do zaczynających się za chwilę zajęć, pani Ewa wyjaśnia nam istotę zajęć. – Rekreacja, odprężenie psychiczne, odchudzanie, to są główne cele naszych spotkań – wskazuje. - Można to wszystko osiągnąć, jeżeli zajęcia są urozmaicone i nie stają się rutynowe, a tym samym nudne. Sam okres naszego istnienia, liczba zainteresowanych osób, z których wiele jest z nami od samego początku potwierdza, że jest tu atrakcyjnie.
Dowiadujemy się też, że oprócz gimnastyki duży nacisk kładzie się na przestawienie sposobu myślenia u uczestników programu. Poprzez różnego rodzaju zabawy słowne, do umysłów ćwiczących trafiają zasady zdrowego odżywiania się oraz sposoby radzenia sobie ze stresem. - Uczymy się pozytywnego myślenia oraz wykorzystywania każdej chwili na aktywne działanie, a więc chodzimy pieszo, jeździmy na rowerach, a do auta wsiadamy w ostateczności – podsumowuje przywódczyni „Kwadransowych grubasów”
Coś więcej niż gimnastyka
O sekrecie popularności spotkań postanowiliśmy porozmawiać z ich uczestniczkami. Anita zapytana o wiek odpowiada, że ma grubo po 60, ale duchem i ciałem czuje się jak młoda dziewczyna. - To nie tylko gimnastyka – opowiada 49-letnia Agnieszka. – Co jakiś czas organizujemy sobie zabawy, ostatnio był czerwony bal co oznaczało, że wszystkie ubrane byłyśmy na czerwono. Są też bale przebierańców.
- Na tych imprezach są same kobiety i wcale nam chłopów do szczęścia nie potrzeba – dodaje Anita. – Jesteśmy nawet bardziej śmiałe i wyluzowane bez nich.
Iza, która ma na karku sześćdziesiątkę chwali się, że ponadto bardzo często jeżdżą wynajętym autobusem do opolskiego teatru, bądź wrocławskiej opery, a raz w miesiącu jest wyjazd w góry, najczęściej po czeskiej stronie. - Wszystkie mamy wspólne i to bardzo szerokie zainteresowania jak kultura, przyroda, zwierzęta, turystyka czy ogólnie mówiąc zdrowie, a nasze spotkania to ucieczka od szarej codzienności – ogłaszają zgodnym chórem.