Niedzielne referendum jest nieważne, ponieważ wzięło w nim udział zaledwie 5,69 proc. mieszkańców. Dla ważności głosowania do urn powinno pójść, co najmniej 30 proc. wyborców.
Co ciekawe procenty nie oddają kuriozalności całych wyborów. Pod listami poparcia o przeprowadzenie referendum podpisało się 5389 osób, ale już na same głosowanie poszło w ubiegłą niedzielę niemalże o połowę mniej, bo 2766 zwolenników referendum.
- To tylko wskazuje na to, że ludzie byli cały czas manipulowani przez Komitet Referendalny i teraz bojkotując to głosownie dali odpór dla takiego działania – mówi Adam Mazguła, szef Komitetu Przeciwko Referendom w Nysie.
Plebiscyt w sprawie tak zwanej sprzedaży Rynku, a w rzeczywistości tylko trzech działek (25,7 ara) rozpoczął się w niedzielę (28 marca) rano o godzinie szóstej. Po ośmiu godzinach głosowania już można było zauważyć, że wymaganej 30 procentowej frekwencji nie uda się osiągnąć. Po godzinie dwudziestej stało się jasne, że referendum nie będzie ważne ze względu na zbyt niską frekwencję. Jednak nikt nie przypuszczał, że wynik, jaki zostanie osiągnięty będzie totalną porażką.W samym centrum miasta w Rynku w lokalu wyborczym, który mieścił się w Bibliotece na 1928 uprawnionych do głosowania w tym obwodzie do urn przyszło 199 mieszkańców domów przy Rynku. Ten wynik był drugim po lokalu wyborczym w Gimnazjum przy Chodowieckiego gdzie do głosowania zgłosiło się 212 osób. Zainteresowanie referendum było tym mniejsze im dalej od Rynku. W Kopernikach na głosowanie przyszło 11 mieszkańców na 782 uprawnionych do głosowania w tamtejszym obwodzie.
Następne referendum w Nysie odbędzie się 11 kwietnia. Ty razem będzie dotyczyło odwołania burmistrz Nysy i rady miejskiej.