Różne są formy tych społecznych protestów. Poczynając od pogotowia strajkowego, na walkach ulicznych z siłami porządkowymi kończąc. Nie można też arbitralnie rozstrzygnąć o ich słuszności, bowiem protestujący udowadniają swoje racje, a ci, przeciw którym skierowany jest gniew ludu - swoje. Nieśmiało podejrzewamy, iż obiektywna prawda tkwi, jak zwykle, gdzieś w środku.
W marcu, niektóre środowiska obywatelskie mieszkańców grodu nad Łysą postanowiły skorzystać z tego demokratycznego przywileju i zafundowały pozostałej ludzkości księstwa darmowy Festiwal Form Protestacyjnych.
Protest transparentowy zorganizowali ratownicy medyczni, którym wojewoda chce odebrać jedną z karetek i przekazać ją do odległego Byczyna. – Niechby sobie byczynianie wybrali senatora, to mieliby karetek od groma – twierdzili protestujący medycy. – Nie po to wybieraliśmy Krajewskiego, do senatu, aby teraz nie mieć czym jeździć do chorych – argumentowali swoje racje.
Autorami protestu spacerowego byli mieszkańcy podłyskich Łozięcin, którzy domagając się zbudowania obwodnicy omijającej tą wieś, kilka godzin spacerowali po jedynym tam przejściu dla pieszych. Spokój protestujących spacerowiczów zakłócany był niestety klaksonami i złorzeczeniami licznych kierowców, zmuszonych w tym czasie przejeżdżać przez tą uroczą miejscowość.
Protest prasowy na łamach „Dzwona Łyskiego” zorganizowało część nauczycielstwa. Zacnych pedagogów oburzyły kary wymierzone im przez bibliotekę (pedagogiczną w dodatku) za nie zwracanie dawno wypożyczonych książek. – No, gdzieś się one zawieruszyły – szczerze tłumaczyły się panie profesorki. – Przecież za chwilę nieuwagi nie możemy być narażone na poważne straty materialne – żaliły się redaktorce (i to naczelnej). Sądzić można, iż czytelnicy dzieł pedagogicznych wcielają w życie przysłowie: „Dobry zwyczaj nie pożyczaj, a jeszcze lepszy – nie oddawaj”.
Tradycyjny protest wiecowy, oficjalnie w obronie łyskiego Rynku, przeprowadzili na tym centralnym placu Łysy, miłośnicy referendum.
Niestety kniaziowi Wisłockiemu udało się pod swym sztandarem zgromadzić tylko garstkę swych najwierniejszych pretorian. Był to jednak silny oddział, który swą moc udowodnił zdemolowaniem pokaźnego baneru antyferendowców.
W repertuarze tego festiwalu protestów zabrakło strajku i głodówki. Strajku nie było z przyczyn technicznych, bowiem łyska klasa robotnicza jest nieliczna i zniewolona przez, równie nielicznych, pracodawców. Natomiast o głodówce mogą sobie łysianie poczytać w heroicznej autobiografii kniazia Jeremiego Wisłockiego, drukowanej co tydzień w kniaziowej gazecie.
Ze źródeł znakomicie poinformowanych dowiedzieliśmy się, iż niebawem pomysłowi łysianie wykoncypują całkiem oryginalną formę protestu. Będzie on skierowany przeciw grodzkim wodociągom, za zamiar podwyżki opłat ściekowych. W celu zbojkotowania tej wododajnej firmy, grupa zdesperowanych obywateli apeluje do mieszkańców miasta o rozpoczęcie kopania studni głębinowych. Usługi różdżkarskie oraz zakup łopat i wiader inicjatorzy tego bojkotu załatwią po promocyjnych cenach.
