Tego samego zdania jest kniaź Jeremi Wisłocki, który, z powodu nieposiadania granatu, organizuje tylko przed siedzibami skomuszonych i „układowych”, w swym przekonaniu, sądów protestacyjne pikiety. Zdziwienie budzi to, iż ten światły człowiek nie zna prawdy głoszącej, iż od zarania dziejów sprawiedliwość można znaleźć tylko w słownikach pod literą „S”. Niewiedza ta utwierdza też kniazia w przekonaniu o słuszności przysłowia opartego na filozofii św. Augustyna: „Niech zginie świat, byle została sprawiedliwość”. Co prawda skundleni przeciwnicy kniazia ripostują, że nikt nie może być sędzią w swej sprawie, a nawet złośliwie, powołując się na filozofa Anzelma z Canterbury, pytają – dlaczego pragniesz sprawiedliwości, której sam unikasz? – ale kto by tam przejmował się takimi tendencyjnymi stwierdzeniami i pytaniami.
Co by nie rzec o wojnie łysko-łyskiej, czyli batalii toczonej między kniaziem Jeremim, a merową Julitą, jedno jest pewne. A mianowicie to, że te gry wojenne dostarczają obywatelstwu grodu nad Łysą godnej i darmowej (na razie) rozrywki. I to w czasie Wielkiego Postu. Należy mniemać, iż łyska ludzkość wysoko oceni twórczy wysiłek kniazia Wisłockiego – reżysera i scenarzystę tego batalistycznego widowiska.
Wdzięczność ta będzie szczególnie wielka z uwagi na to, iż wojna referendalna toczy się w czasie, w którym Łysę nawiedzają różne, drobne bo drobne, ale zawsze niepomyślne wieści. Otóż bowiem nie dosyć, że niestety dynamicznie wzrosło bezrobocie, to zanosi się na znaczne ograniczenia w publicznej komunikacji. Łysianie przyzwyczaili się już do tego, że kolej żelazna stała reliktem przeszłości, a dworzec skansenem dawnego kolejnictwa. Teraz będą musieli przywyknąć do tego, iż ograniczone będą ich podróże luksusowymi autokarami firmy Pekaes, której grozi normalna plajta. Z drugiej jednak strony, zdecydowane zmniejszenie się pasażerów obu tych publicznych przewoźników, świadczy o dobrobycie mieszkańców Łyskiego Księstwa, przejawiającego się w posiadaniu własnych pojazdów oraz nie liczeniu się z kosztami drogiego w tej krainie paliwa.
Pewne kręgi mieszkańców Łysy zaniepokojone są też nadmierną wiarą władców grodu i kasztelani w zapewnienia stołecznych dygnitarzy o budowie obwodnicy i remoncie tamy. Wiara ta wynika z lojalności tutejszych rządzących wobec centrali oraz z naiwności. A przecież wierzyć politykom, to tak samo jak wierzyć zapewnieniom lisa o jego miłości do drobiu, albo deklaracjom agentek towarzyskich o ich dziewictwie.
Na szczęście idzie wiosna, natura sprawiła, że ominie nas powódź, zaś nadobne łysianki w czasie zimy jeszcze bardziej wypiękniały. No i będzie referendum. A po nim tylko same radości.