Obaj finaliści turnieju rozgrywanego w Katarze awansowali do finału, zwyciężając wszystkie mecze grupowe z najlepszymi drużynami globu. Bełchatów w półfinale niespodziewanie gładko rozprawił się z utytułowanym i naszpikowanym gwiazdami Zenitem Kazań. Polacy nie sprostali jedynie najlepszej drużynie Europy. Motorem napędowym drużyny Jacka Nawrockiego był Bartosz Kurek, który fenomenalnie prezentował się w każdym spotkaniu, będąc najskuteczniejszym graczem Skry oraz całego turnieju, wyprzedzając w klasyfikacji najlepiej punktujących samego Vissotto. MVP turnieju został Matej Kazijski, choć w ocenie ekspertów na miano to zasłużył Kurek.
Rozgrywki o KMŚ wróciły do kalendarza FIVB po 17 latach przerwy. Dla wielu kibiców zaskoczeniem mógł być fakt rozgrywania meczy według tzw. złotej formuły. Zgodnie z jej zasadą zespół odbierający zagrywkę, w pierwszej akcji musi wykonać atak z drugiej linii. Później gra toczy się już według normalnych zasad. Do tej pory na liście zwycięzców poprzednich edycji KMŚ znajdowały się wyłącznie kluby włoskie. Reguła została podtrzymana, a mistrzowie Polski w finale nie mieli szans i nie ma się co tłumaczyć, że zespół grał bez trzech ważnych zawodników. Na pocieszenie bełchatowianom zostaje ponad 170 tys. dolarów premii.
Złoci medaliści Mistrzostw Europy wywodzący się z Nysy, po raz kolejny dali nam powód do dumy. To w końcu w naszym mieście szlifowali swój talent i to tu dostali szansę gry na najwyższym ligowym poziomie. Obaj wymiernie przyczynili się do największego sukcesu w historii polskiej siatkówki klubowej. Kibice liczą teraz na tryumf w finale Ligi Mistrzów.