Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Nysa
Mistyczne forty

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Nyskie forty to nie tylko pięknie odrestaurowane budowle, lecz także (a może przede wszystkim?) pięknie wkomponowane w przyrodę zapomniane fortyfikacje… Postanowiliśmy zwiedzić tzw. Obwałowania Jerozolimskie, stworzone wg. projektu Lefevra i von Castillona.
Wczesny ranek, mgła jak w Maczu Pikczu. Reduta Królicza przy ul. Otmuchowskiej, to tutaj zaczynamy naszą wyprawę śladami mrocznej przeszłości militarnego okresu miasta. Nie wchodzimy na popularny MotoFort. Brama jest zamknięta. Omijamy fortyfikacje dziką leśną ścieżką, prowadzącą nad murami miejscówki Nyskiego Klubu Motocyklowego. Już w tym miejscu rozpoczyna się nasza wędrówka czerwonym szlakiem. Musimy przejść kilka metrów zniszczoną przez czas ścieżką. Jeden nieostrożny krok i można runąć w kilkumetrową przepaść. Na szczęście udaje się. Po kilkunastu metrach naszym oczom ukazuje się altana Josepha von Eichendorffa. Dawna strażnica i ulubione miejsce poety, dziś jest ulubionym miejscem zakochanych. Spacer wśród przyrody do zrekonstruowanej altany wieńczony jest przepięknym widokiem na Jezioro Nyskie i Góry Opawskie. Dla nas jest to jednak dopiero pierwszy przystanek. Schodzimy ścieżką w dół, około kilkadziesiąt metrów, po czym wspinamy się na najwyższe wzniesienie. Liście częściowo już opadły, więc widok też jest niezły. Stąd też widać potęgę linii silnych umocnień, wzniesionych przy pomocy korekcji terenu, pełnego sztucznych nasypów. Po co zdobyliśmy łagodny pagórek? Właściwie tylko po to, aby zejść z jego drugą stroną, stromą dla odmiany. Kto nie wywróci się ani razu ten mistrz. Zatrzymujemy się twardo na ostatnim drzewie i możemy kontynuować dalszą wędrówkę. Rzucamy monetą, wypadł orzełek, idziemy w prawo. U dołu widzimy solidne mury, nad nimi kolejne pagórki i las. Kolega zauważa na dole studnię. To tam w zeszłym roku pewien mężczyzna wpadł i przez ponad dwa dni czekał na pomoc. Chcemy ją zbadać, lecz bez liny nie można zejść po murze. Musimy kontynuować wycieczkę, szukając lepszego zejścia. Niestety, nie udaje się nam to, fortyfikacje kończą się w miejscu początku trasy dla fanów ekstremalnej jazdy na rowerach. Trudno, próbujemy z drugiej strony. Tu już nie ma łatwej ścieżki. Idziemy po stoku stromym podejściem, posuwamy się wzdłuż murów, szukając jakiegokolwiek zejścia. Próbujemy wykorzystać pierwsze obniżenie terenu. Wydaje się, że można zeskoczyć. Dwa metry to nie dużo. Niestety nie wiemy, czy pod liśćmi nie ma cegieł lub czegoś niebezpiecznego. Próbujemy kilkadziesiąt metrów dalej. Można zejść po zwalonym drzewie. Kłopot w tym, że jest ono mokre. Szukamy dalej. Jest! Ukruszony przez upływ czasu mur zapewnia w miarę bezpieczne zejście. Jest gdzie postawić nogi i można przytrzymać się niewielkiego drzewa. Udaje się. W końcu możemy poczuć klimat XVIII-wieczych murów, mistycznie porośniętych mchem i pędami bluszczu. Wyciągamy z plecaka mocne latarki i szukamy wejść do tuneli. O to tutaj nie trudno. Sęk w tym, że po oględzinach, rzadko który z nich nadaje się do dalszej penetracji. Kanały minerskie to niebezpieczne i niezabezpieczone miejsca. Poza tym na tych terenach można spotkać jednego z czterech przedstawicieli gatunków nietoperzy, a spotkania z nimi nie należą do najprzyjemniejszych. Decydujemy się, że zwiedzimy inne przejścia podczas naszej dalszej przygody, w sąsiedztwie umocnień flankowych Fortu Prusy. Przedzieramy się kilkaset metrów zarośniętą ścieżką, co chwilę przystając, aby obejrzeć piękne widoki. Co jakiś czas natrafiamy na wykopane doły. To poszukiwacze skarbów i metali pozostawili po sobie ślady. Nasza droga wśród wiekowych umocnień kończy się. Czas na posiłek i krótką regenerację. Przechodzimy przez ulicę, by wejść z powrotem na szlak w okolicach cmentarza miejskiego. Przecinamy zarośla i docieramy do ściany. Żadnego przejścia nie widać. Jedynie małe wejście do fortyfikacji. Jak ktoś nie zna założeń pruskich inżynierów Fryderyka II, nie odgadnie dlaczego zdecydowano się na takie rozwiązanie. Badamy wejście i stwierdzamy, że można przejść korytarzem na drugą stronę trawersu. Mapa nam jednak pokazuje, że nie warto. Zawracamy się i wspinamy się kilka metrów po murze, zniszczonym przez korzenie drzewa. Idziemy kilkanaście metrów dalej. Widok jest niezapomniany. W pełnej krasie widzimy trzykondygnacyjne zabudowania forteczne z tarasami strzelniczymi, czy wałami - jak kto woli. To tutaj wojska obronne odpierały ataki wroga strzałami z artylerii. Grunt jest niepewny, więc opuszczamy to miejsce. Zejście w dół ułatwia nam tym razem usypana góra ziemi. Teraz dopiero zaczyna się prawdziwym mistycyzm. W przeciwieństwie do pierwszej części trasy, gdzie mury były ceglane, tutaj mamy do czynienia ze starszymi, około XVII-wiecznymi murami ze skał i kamieni. Niesamowite, ile te ściany wytrzymały czasu i jakich wydarzeń były niemymi świadkami. Wszędzie wysokie drzewa i wszechobecna zieleń. Nowy kierunek: Wieża Ciśnień. Mamy dwie ścieżki, oczywiście decydujemy się na dłuższą trasę. Po drodze widzimy wiele wejść do pomieszczeń o różnym przeznaczeniu. Sprawdzamy na mapie sporządzonej przez zaprzyjaźnionych eksploratorów nyskich fortyfikacji, które wejścia i odnogi są bezpieczne. Wchodzimy do kilku z nich, uważnie przyglądając się, czy nie grozi nam jakieś niebezpieczeństwo. Zagłębianie się do odgałęzień tuneli to sprawa dla naprawdę odważnych. Wiele osób nie wróciło z takich wycieczek. My jednak wiemy, że bez odpowiedniego sprzętu, prowiantu, kilkuosobowej ekipy i przewodnika znającego przejścia – nie wolno się zagłębiać w tunele. Większość z nich tylko z pozoru jest udrożnionych i pewnych. Po kilkunastu metrach czołgania się, zazwyczaj natrafia się na przeszkody w postaci zawalonych cegieł i zwałów ziemi. Tylko wprawieni znawcy wiedzą, które wybrać trasy, aby przeżyć pełną adrenaliny podróż w głąb podziemnych labiryntów tuneli, ciągnących się kilometrami w różnych kierunkach miasta. Jednak z każdym rokiem dewastacja postępuje i nikt już nie może wskazać w nawet w 50% bezpiecznych przejść. Wielka powódź też wymiernie przyczyniła się do zniszczenia większości z nich. Przez lata było głośno o podziemnych tunelach. Zwłaszcza po wojnie, kiedy ludzie wybierali się na wycieczki, aby znaleźć coś ciekawego i cennego. Stacjonujące niegdyś w Nysie wojsko dokładnie zbadało teren, mając stare poniemieckie mapy. Także zbieracze złomu dołożyli swój wkład w poszukiwania. Postęp techniczny powoduje jednak, że nowoczesne skanery i wykrywacze pozwalają sięgać coraz bardziej w głąb interesujących nas miejsc, więc pewnie jeszcze nie raz ktoś spróbuje znaleźć w Nysie skarby i odgadnąć skrywane tajemnice fortów…

Andrzej Babiński



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Sobota 27 kwietnia 2024
Imieniny
Sergiusza, Teofila, Zyty

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl