- Dla globtrotera - autostopowicza wyprawa po Syrii to chyba czysta przyjemność? Syryjczycy znani są przede wszystkim ze swej wylewnej gościnności. Nie trudno tam o darmowy nocleg i posiłek…
- Wbrew pozorom wcale nie przywiozłem z Syrii samych pozytywnych doświadczeń. Dla mnie wzorem wylewnej i szczerej gościnności są Turcy. Syryjczyków odebrałem jako ludzi zdystansowanych i raczej pomagających na pokaz niż z głębi serca. Być może powodem tego jest fakt, że odwiedzałem Syrię w szczególnym czasie, w okresie postu - świętego Ramadanu. Sporo o tym opowiem w czasie mojego pokazu w Nysie, a przy okazji zrewiduję inne stereotypy. Uważam bowiem, że podróżowanie powinno nam pomagać spojrzeć na sprawy inaczej niż się potocznie o nich sądzi.
- Opowiedz proszę naszym czytelnikom, jak zaczęła się Twoja przygoda z odkrywaniem świata.
- Zaczęła się od pierwszych bardzo topornych wypraw autostopowych. Miało to miejsce już po maturze. Na początku wybierałem różne miejsce w Czechach, Austrii, Niemczech, a później to już apetyt rósł. Stopniowo i powoli rozszerzał się zasięg moich wypadów. Europa południowa i zachodnia, potem Ukraina, Europa środkowo - wschodnia i Bałkany, a w końcu przyszedł czas na Turcję, później na Syrię. Nie uważam, że odkrywanie świata powinno się zaczynać od latania na drugi koniec globu, by tylko otrzeć się w ciągu dwóch tygodni o inną rzeczywistość. Według mnie odkrywać świat można nawet jeżdżąc po Polsce. Trzeba się tylko otworzyć na spotkania z ludźmi - przy drodze, na stacji kolejowej, w samochodzie, pod kościołem itp.
- Jaki kraj polecasz początkującym globtroterom?
- Bycie globtroterem nie jest związane z odwiedzaniem jakichś szczególnych miejsc. To raczej turystyka się na tym opiera. Bycie globtroterem to specjalny stan umysłu: otwartego, żywego, czujnego, wolnego więc miejsce podróży nie ma większego znaczenia. Choć jeśli mam się wcielić w rolę doradcy, to tak jak powiedziałem wcześniej, zalecam stopniowe rozszerzanie horyzontów. Na niewiele się zda podróż dookoła świata komuś, kto nie zna swoich okolic.
- Jak wygląda pierwsze zetknięcie z kulturą muzułmańską?
- Moje pierwsze dłuższe i poważniejsze zetknięcie z tą kulturą miało miejsce w Turcji. Byłem tam naprawdę zaskoczony stosunkiem muzułmanów do niezależnego wędrowcy - pielgrzyma. W kulturze muzułmańskiej jako niepisane przykazanie funkcjonuje właśnie taki obowiązek ugoszczenia podróżnika. W Turcji czuje się to najmocniej. Potwierdzają to również ci, którzy zwiedzili dużo więcej świata niż ja.
- Które ze starożytnych miejsc Syrii wywarły na Tobie największe wrażenie?
- Jeśli mam podać jedno miejsce, to będzie to chyba Malulla i jej okolice. Jest to przesympatyczna, wczepiona w dwie skały, harmonijnie zgrana z naturą osada, w której do dziś ludzie używają języka aramejskiego, czyli tego którym mówił Jezus.
- Syria posiada bogate złoża ropy naftowej, lecz na każdym kroku widać olbrzymią biedę społeczeństwa. Jaka jest cena ropy naftowej? Polscy kierowcy pewnie mają czego zazdrościć.
- No cóż, Syria jest w tym względzie bardzo wyjątkowym krajem w skali świata, bo w regionie Półwyspu Arabskiego zdarza się to często, że ropa jest tak tania jak woda mineralna, mimo że ponoć w 2008 roku były tam wielkie podwyżki cen. Ceny i transport są w Syrii bardzo tanie, stąd czasami nawet dawałem się skusić na podróż małym busikiem zamiast mojego świadomie obieranego autostopu.
- Powszechnie uważa się, że orientalna kuchnia Syrii nie jest wcale taka dobra, jak w innych zakątkach kontynentu. To prawda, że trzeba wiedzieć co zamawiać?
- Ja odżywiam się bardzo prosto i rzadko korzystam z restauracji. Generalnie kuchnia to sprawa, o której najmniej mogę interesującego opowiedzieć, starając się przedstawiać dany kraj.
- Syria to nie tylko meczety i bazary. Jak dobierałeś przystanki w czasie podróży? Przecież jest tam tyle obiektów o dużej wartości historycznej, że człowiek głowi się nad tym, co wybrać…
- Miałem to szczęście, że mogłem spędzić tam cały miesiąc, stąd też nie odczuwałem specjalnego pośpiechu i sądzę, że wszystko co najważniejsze w Syrii udało mi się zobaczyć i spenetrować. W moim pokazie zatytułowanym „Syria: starożytność i Ramadan z dyktaturą w tle” przedstawiam nie tylko słynne i czarujące miejsca starożytne (np. Palmyra, Apamea, Bosra) czy średniowieczne (np. zamki krzyżowców). Zapraszam także do dwóch syryjskich metropolii Aleppo i Damaszku, nie stroniąc od komentarzy dotyczących smutnej rzeczywistości społecznej tego zniewolonego kraju. Osobny, krótki dział stanowi też prezentacja Syrii, jako skansenu starych samochodów - 40-letnich mercedesów, volvo i fordów... Wielką atrakcją pokazu są ponad to bardzo bezpośrednie szczegóły Ramadanu - przez cały czas mojej obecności w Syrii trwał bowiem muzułmański post. Więcej na szczegółowe pytania odpowiem w czasie slajdowiska. Ciekawe informacje można również znaleźć na mojej stronie internetowej http://leszekszczasny.blogspot.com
- Co Cię bardzie interesuje uwiecznianie na fotografiach rzeczy martwych i przyrody czy może ludności przy codziennych zajęciach, w chwili smutku, zadumy i radości?
- Myślę, że atutem mojego fotografowania jest to, że potrafię łatwo znaleźć kontakt z ludźmi i udaje mi się sfotografować ich w ciekawych momentach. Na nich głównie koncentruje się moja przygoda z aparatem fotograficznym, który od dwóch lat jest bardzo istotnym i na razie jedynym towarzyszem moich wypraw. Dowody na to, jak mi służy, można znaleźć pod adresem: http://www.flickr.com/photos/leszekszczasny/
- Co odkryłeś w sobie podczas podróży?
- Oj to bardzo ciekawe pytanie, ale wydaje mi się, że na osobny wywiad. Niemniej potwierdzam, że niezależne podróżowanie pozwala dokonać wielu odkryć nie tylko geograficznych.
- Gdzie teraz nogi Cię poniosą? Tybet? Maczu Pikczu? Indie?
- Jeśli sprawy pomyślnie się ułożą, to może w listopadzie uda mi się polecieć do Omanu. Po raz pierwszy będę leciał samolotem, ale na miejscu na pewno nadal będą praktykował podróże autostopem, bo to one dają mi niecodzienny kontakt z miejscowymi, to dzięki niemu moje podróże są głębsze, a przeżycia barwniejsze.
Dziękuje za wywiad i życzę wspaniałych podróży.