- Jak podobała Ci się bitwa o Nysę? Zaskoczona jesteś tak dużym zainteresowaniem?
Podobała? Nie mogę tego ująć w jednym takim słowie, bo to będzie za mało. Uczestniczyłam już w wielu potyczkach z cyklu „Twierdza Nysa” i śmiało stwierdzam, że poziom na jakim stoi organizacja tego widowiska - jest naprawdę wysoki. Mogę to powiedzieć, ponieważ brałam udział już w wielu bitwach i wiele widziałam. Podsumowując: jestem zadowolona z tegorocznej bitwy. A co do zainteresowania całą sprawą, to przyznaje, że byłam zdziwiona i mile zaskoczona, bo nie myślałam, że aż tyle osób przyjdzie podziwiać widowisko.
- W zdobywaniu Twierdzy Nysa brało udział 531 żołnierzy. Trudno o sprawną koordynację, lecz wszystkim regimentom udało się stworzyć wielkie widowisko…
To prawda, że może być ciężko - jeżeli chodzi o zgranie się wszystkich. Jednak, jeżeli regimenty starają się i każda osoba współpracuje ze swoim oddziałem i robi to, co do niej należy - to nie ma mowy o wpadce ogólnej. Jeśli chodzi o mój oddział, to wszyscy się zgrali i jestem zadowolona, bo wiem, że zrobiliśmy wszystko - tak jak się powinno.
- Jak oceniasz całą oprawę widowiska? Infrastruktura na polu bitwy robiła na Was wrażenie?
Dobrze, że w tym roku było inaczej. Zmiana miejsca, gdzie stanęliśmy z działami była jak najbardziej na plus, tak samo jak okopy – dzięki którym można było poczuć się bardziej w „centrum” całej bitwy i więcej zobaczyć. Chociaż, gdy się obsługujs działo, to człowiek głównie na nim skupia swe oczy i nie patrzy nagminnie na publiczność i żołnierzy, bo nie ma na to czasu. Drewniane domki? Fantastyczna sprawa, a jak któryś płonie - to dopiero ciekawie wygląda! Moi znajomi, którzy przyglądali się potyczce mówili, że to naprawdę profesjonalnie wygląda i dodaje atrakcyjności.
- Brałaś udział w wielu bitwach. Jak Nysa pod względem przygotowania logistycznego wypadła na tle innych miast? Wszystko odbyło się sprawnie i tak jak byście sobie tego życzyli?
Nie będę tu wymieniać nazw miast, ale powiem, że były miejsca, gdzie organizacja mnie niepozytywnie zaskoczyła. Czasami brakuje np. jakiegokolwiek posiłku dla żołnierzy (a jak wiadomo, gdy żołnierz głodny, to żołnierz zły), czy braku żołdu. Całe szczęście nie wszędzie tak jest i w większości przypadków raczej wszystko gra. Nysa należy do tych miast, jak już wcześniej wspomniałam, gdzie poziom organizacji jest wysoki. Nikt tu nie chodzi głodny i spragniony, czy brudny. Nie jestem materialistką, ale żołd uważam za sprawę dobrą, gdyż zwracają się często koszta dojazdu na dane pole bitwy i można uzbierać po jakimś czasie pieniążki, by dokupić sobie coś do munduru.
- Po bitwie mieszkańcy licznie przypatrywali się życiu obozowemu. To dla Was zaszczyt, czy bardziej męczący obowiązek? Bitwa w strojach z dawnej epoki - przy palącym słońcu to przecież duży wysiłek i chcieliście na pewno odpocząć.
Z jednej strony miłe jest, że możemy pokazać, jak wygląda życie obozowe. Ale z drugiej strony - człowiek jest brudny (ach ten proch!), zmęczony (palące słońce plus grube mundury), chce się umyć i położyć.
- Nie próbowaliście podczas starć zmienić toku historii? Mogliście zaskoczyć widzów wygraną koalicji wojsk w starciu z Napoleonem…
Zawsze strasznie kusi - żeby wziąć to, co się ma pod ręką i po prostu zmienić bieg historii! Ale mimo historycznych kolei losu, to i tak się czuję wygraną, że robiłam poprawnie to, co do moich obowiązków należy. Warto było dla tych tłumów ludzi.
- Przyjedziesz za rok na bitwę o Nysę?
- Z pewnością! Do zobaczenia.