Areograf to wynalazek dość stary, bo pierwsze tego typu urządzenie powstało już pod koniec dziewiętnastego wieku. Składa się ono z pistoletu podłączonego do sprężonego powietrza i pojemnika z farbą. Przez lata było udoskonalane i wykorzystywane w różny sposób. Właśnie dzięki tej metodzie ponoć cenzura radziecka wyretuszowała szefa policji politycznej w Związku Radzieckim – Jeżowa ze wspólnego zdjęcia ze Stalinem.
Moda na malowanie pojazdów z pomocą tego urządzenia narodziła się znacznie później, bo w latach 50-tych XX w. Popularność w stanach zyskała jednak dopiero dzięki programom telewizyjnym „Rides” oraz „American Chopper”. Nie inaczej, jak z miłości do motocykli, narodził się podwrocławski warsztat lakiernictwa artystycznego. - Wszyscy chcieliśmy być wolni jak Jack Nicholson z filmu "Easy Rider".To był schyłek szarego komunizmu. Tak to się zaczęło – wspomina Witold Jędrzejczak.
Zaczęło się od Smerfów
Na początku lat 90. malowaniem samochodów czy motorów za pomocą areografu zajmowało się w Polsce zaledwie kilka osób. - My zaczynaliśmy od swoich maszyn i prac wykonywanych na zlecenie znajomych. Początki było trudne, bo w Polsce długo brakowało odpowiednich lakierów – podkreślają artyści. Malowanie areografem do prostych nie należy. Oprócz umiejętności związanych z lakiernictwem trzeba mieć również zmysł artystyczny i świetnie opanowany warsztat plastyczny. - Przez pięć lat moja żona Marta zdobywała doświadczenie w posługiwaniu się areografem w wytwórni Hanna-Barbera malując z jego pomocą między innymi Smerfy. Ja jestem lakiernikiem samochodowym – zaznacza Witold.
Warsztat otworzyli w drugiej połowie lat 90-tych. Jak podkreślają, z tego co robią nie da się wyżyć, choć za wykonanie grafiki nie płaci się mało. Klientów jest niewielu – barierą szczególnie dla młodych jest brak pieniędzy. - Poza tym ludziom brakuje odwagi do przemiany swojego samochodu w dzieło sztuki. Obawiają się, że grafika uniemożliwi im sprzedaż pojazdu w przyszłości – mówi Marta. - Motocykliści mają więcej fantazji, bo zwykle każdy z nich przez grafikę chce wyrazić samego siebie – dodaje Witold.
Panna młoda na masce
Najtrudniejszym momentem w pracy areografika jest rozmowa z klientem na temat projektu. Wykonanie pracy zajmuje zwykle od czterech do dziesięciu dni - Czasem ludziom wiele rzeczy się podoba i bardzo ciężko jest im wybrać – mówi Jędrzejczak. Niektórzy na tak małym elemencie jak wlew do paliwa chcą umieścić kilkanaście wzorów. Jest to niewykonalne ze względu na rozmiary płytki.
Inni są bardzo zdecydowani i dokładnie wiedzą czego chcą. Tematyka zleconych prac jest zróżnicowana. Popularne są w szczególności motywy związane z ogniem, potworami, smokami, zwierzętami, diabłami czy indiańskie. Jednym z pierwszych zleceń jakie dostali artyści z Radwanic było namalowanie na trabancie nieba z chmurami.
Czasem zdarza się, że klienci zlecają wykonanie kolejnych prac. - Jeden z motocyklistów jest miłośnikiem Spidermana. Pomalowaliśmy już dla niego pięć różnych kasków. Jeden był szary, inny czerwony z twarzą rapera 2-Paca – opowiada Witold. Zdarzają się jednak zlecenia bardzo nietypowe. - Kiedyś przyszedł do nas chłopak, który na masce swojego samochodu zażyczył sobie wykonanie portretu swojej dziewczyny, z którą się pokłócił. Wręczył mi pogięte zdjęcie i poprosił o wykonanie pracy. Jak się okazało w ten nietypowy sposób oświadczył się swojej dziewczynie, której serce zmiękło na widok własnego portretu na masce samochodu. Później wzięli ślub – wspomina Marta.
Prace areografika rodzi się z pasji i chęci tworzenia. Marzeniem państwa Jędrzejczaków jest malowanie na pojazdach prawdziwych obrazów, w których tworzeniu pozostawi się im dużą dowolność. Kto wie może w przyszłości i to marzenie się spełni, a zamiast „szarych” samochodów na ulicach pojawią się dzieła sztuki na kółkach.